wtorek, 20 stycznia 2015

Nowy początek - Dzień 1

Nieszczęścia nie chodzą parami, one chodzą w hurcie. No dobra  przesadzam - nie nieszczęścia, ale kłopoty, zmartwienia i smutki. Ilość ich w dniu dzisiejszym przerosła moja wyobraźnię.

Nie nie chodzi o mnie, choć trzy z nich mnie tez bezpośrednio dotknęły, ale kurde taka jestem twardzielka, że nie pękam. Albo nie - taka jestem zła, że 10 stanów przedzawałowych mnie nie rusza - bo złego diabli nie biorą. Albo nie, raczej sama siebie oszukuje i wmawiam, że będzie dobrze. A i generalnie fajnie robi ucieczka w prace z wyłączeniem siebie dla otoczenia. Bo po cholerę kogoś swoimi smutkami obciążać

A raczej nie swoimi. Ale, które się na siebie bierze. I wreszcie przychodzi wieczór - i te wszystkie smutasy z nawiązka człeka atakują - bo to co wydaje się nie moje przecież jest moje. Przecież 2 lata temu miałam świadomość tego, że Fundacja to nie wesoła i przyjemna robota. Rezultaty tej pracy jak są - to jest miło.

Doświadczenie moje i biznesowe i związane z niepełnosprawnością i pracą w środowisku wykluczonych wydawało mi się dostateczne do tej pracy. Jak ja się przeliczyłam. Ostatnie miesiące nieźle prywatnie dały mi w kość. Jeszcze przedwczoraj powiedziałam swojej bratowej z lekka kpiną w głosie, wiesz, wszystko kurde co mnie doświadcza musi mieć jakiś niewytłumaczalny dziś cel.

Dziś 3 kobiety. 3 różne sytuacje - wydające się nie do rozwiązania - ale jakby copy paste z moich pojedynczych ostatnich doświadczeń.  Pół roku temu bym się mądrzyła. Takie oczywiste porady. w stylu Idź tu, zrób to, wezwij policję, napisz pismo, zmień zamki, patrz prawo mówi tak i tak, nie mogą Cie wyrzucić na bruk. Dziś już nie są takie.

I wątpię, że moje słowa cokolwiek dziś zmieniły w tych kobietach. Bo strach jest większy w nich niż wszystko inne. A niezbędna przede wszystkim praca z terapeuta. Ale terapia jak się okazuje jest nadal tematem wstydliwym. Dziecko wysłać na terapie można (i tak wiadomo, ze dziecko jest niepełnosprawne). Z sobą iść? W małym miasteczku?

Ale, ale... z myślą, że nie zgadzam się już na żadne przeżywanie złych doświadczeń w celu... zrozumienia... doradzania - pójdę spać.
W każdym razie hurtownikom mówię nie :)

Swojemu strachowi też. I wracam tu. Choć inna. I niecodzienna.

Obraz by moja Mama. 


środa, 10 września 2014

Dzień nie wiem który - ale wkrótce policzę - Rewolucja

Czasami w życiu człowieka pojawiają się takie momenty - kiedy musi przejść rewolucję.

Czasami podjęcie jakiś rewolucyjnych decyzji oznacza w życiu człowieka przechodzenie przez czas wielkich emocji. Przez psychologów porównywanych z żałobą.

To mój czas - moich emocji. Nie jestem gotowa na dzielenie się nimi.

Wrócę tu. Pewnie szybciej niż później. Ale teraz pomilczę.

Jednocześnie zapraszam Was wszystkich na Kiermasz z lepszej półki w najblizszą sobotę - 13 wrzesnia... moze będzie okazja do poznania się :)

"Z cyklu ogłoszenia: Już w sobotę Fundacja Ergo Sum (a pod jej skrzydłami wiele naszych wspolnych koleżanek z swoimi pięknymi, osobiście wykonanymi produktami - ubrania, elementy wystroju wnetrz, biżu etc) ale i też moja pierwsza ulubiona spółdzielnia socjalna Zbuczynianki - będą obecni na Kiermaszu z lepszej półki w Parku Praskim w Warszawie od godz.12:00
Bedzie mozna coś zjeść - np. wege u ss Margines. Przewodnicy po Warszawie szykuja super atrakcje dla dzieci. Będa tez psy  Będzie np. mozna bezpłatnie uzyskac pomoc prawną. I wiele, wiele innych fajnych organizacji pozarządowych przygotowuje niespodzianki dla dzieci ale tez dla seniorów. Wiem jakie - ale nie moge zdradzic

Atrakcją wieczoru będzie występ zespołu KaCeZet :)))))

Zapraszamy serdecznie - będzie okazja do spotkania :))))"








czwartek, 28 sierpnia 2014

Dzień sześćset sześćdziesiąty ósmy - Bezsilność

Czy jakiekolwiek działania mogą zatrzymać Putina?

Cisza zapadła - wielcy tego świata nawet nie są w stanie potwierdzić oficjalnie (poza Litwą), że to jest agresja Rosji na Ukrainę (choć nawet wywiad USA to potwierdza). Francja sobie dozbraja agresora. A reszta Europy nawet nie może zdecydować, żeby dozbroić Ukrainę - która wszak TYLKO się broni. Zorganizować pomocy humanitarnej tez jakoś nie może.

Zegar tyka. Putin działa. Bezkarnie. Z przyzwoleniem.

piątek, 8 sierpnia 2014

Dzień sześćset czterdziesty ósmy - Jestę blondynką :)

Nie wytrzymam dziś... chichram się od rana... tym razem z siebie...

 Dopadłam sąsiada widząc, że wybiera się gdzieś samochodem:

- Panie sąsiedzie, czy mógłby pan mi zrobić niewielkie zakupy, bo z synem nie mogę pojechać do sklepu.
- No, no, no, to poproszę na karteczce listę.

Zrobiłam, bo chodzi mi od kilku dni samosa po głowie. Ziemniaki, groszek mrożony, cebula, papryczka chili, pietruszka, czosnek..
.
I daję mu tę listę i wyciagam portfel a tu ani złotóweczki. Wcięło?

Sąsiad mówi, że nie ma sprawy, oddam mu jak wyciągnę z bankomatu.

Przywiózł mi zakupy po 2 godz. No i ugotowałam farsz. I zagniotłam ciasto. I co? I zapomniałam o oleju :))))

Trzeba iść na żebry :)))))))))))

środa, 6 sierpnia 2014

Dzień sześćset czterdziesty szósty - Złoto

Sąsiad od rana - słuchając Lata z Radiem - grzebał coś w garażu. Trochę byłam na niego zła i chciałam poprosić go o ściszenie radia, bo mi dzieciak ładnie spał i miałam chwilę na zajęcie się pracą na kompie. Ale nie zdążyłam nic powiedzieć poza dzień dobry, bo ów pan zapytał mnie wprost:

- A co tam o wojnie mówi się w Warszawie? Kupować już złoto?

Powiem szczerze, że w pierwszym momencie nie zrozumiałam o co mu chodzi. Kompletnie nie jestem przygotowana na myślenie w takich kategoriach.

- Bo wie pani, jak premier mówi, że wg jego opinii Polska nie jest zagrożona, to wg innych opinii może być.Przecież nie powie tego bezpośrednio, że jest. Ludzie spanikują. A widziała pani ile czasu dziennie latają nam nad głową. (Jest tu lotnisko wojsk transportowych i rzeczywiście to pierwsze wakacje kiedy dzień w dzień latają nad głową).

Dziwnie się czuje.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Dzień sześćset czterdziesty czwarty - Śmieci cd :)

Po roku ustaliłam z Gminą, do których śmieci należy wyrzucać zużyte podpaski/pieluchy. Od ponad roku segreguje tu śmieci - mam kompostownik, worek na szkło, na plastik i w teorii na papiery - ale te trafiają do kominka.

Podpaska jest niby plastikiem - ale napisane jest, że szkło i plastik maja być czyste  Gdybym miała mieszane śmieci - nie byłoby problemu, ale nie chce mi się płacić 56 zeta tylko 28 zeta za segregacje mies.

No i narobiłam problemu. Zaczęło się od zbitego szkła oraz porcelany i puszek na piwo, przeszłam przez buteleczki po lakierze do paznokci, gwoździe, maszynki do golenia, pety od fajek ale z podpaskami/pieluchami się męczyli i męczyli...

No i dostałam odpowiedź ustną,

Takie śmieci powinny iść do zmieszanych - ale wyjątkowo może je pani wrzucać do plastiku :))))

Czekam na maila, żeby mi ktoś kary nie wlepił  i zastanawiam się czy z czymś jeszcze mam problem  bo ta zabawa z urzędnikami mi się podobała...

piątek, 1 sierpnia 2014

Dzień sześćset czterdziesty - Miasto 14

Wracałam z Siedlec. Wyjątkowo wcześniej, bo chciałam byc w W-wie ok. 17. I los tak chciał, że minutę przed godz. 17 wjechałam na rondo Zgrupowania AK Radosław. Olałam zakazy i zatrzymałam samochód na rondzie na chodniku.Wyszłam z samochodu. Ludzie z ONR zatrzymali ruch. Mam wrażenie, że bez nich ten ruch samochodowy by się nie zatrzymał. Po minucie w dymie, po drżeniu serca podszedł do mnie pan, który zatrzymał się obok mojego samochodu. I zaczął do mnie mówić. Elegancki pan. W wieku ok. 50. I pyta mnie, czy wiem gdzie on mieszka (pewnie się pani domyśla? wskazujac na swoja twarz) . Byłam zbyt zaskoczona, żeby analizować. Okazało się, że przyjechał z Izraela na te obchody. Zaczęliśmy rozmawiać. To była dziwna rozmowa. Powiedział, że fajnie. że świat się zatrzymał... ale czy ja wiem o co chodziło? Zaczął mnie przepytywac z faktów... Po czym powiedział, rozumiem, że pani stanęła nie oceniając i nie pod wpływem "mody". No nie, powiedziałam, lecz nie znam opowieści dziadków z tamtych chwil, bo milczeli... bo ktos z rodziny jako członek AK zginął po wojnie....i chyba była w nich jakas obawa....Znam dyskusje rodziców, wujków, cioć...A pani wie, ze jest takie miejsce na Śląsku Cieszyńskim, gdzie ostatnie wolne wakacje spędzili przywódcy batalionu Zoska? I ja chce to miejsce wyremontować... I mi ciśnienie się podniosło - cholera jasna, po to te gadki, żebym zapewne dała mu cash...Kurde, czemu przyciągam takich ludzi....A on powiedział, niech pani poszuka tego miejsca... (choć wrażenie miałam, że zauważył to pytanie w moich oczach). Miłego dnia i dobrego życia pani życzę... i... niech pani oczy nie będą takie smutne... Cmoknął mnie w rękę. Odszedł...A za nim unosił się zapach palących się cmentarnych świeczek... To było realne... To nie był sen...