piątek, 8 sierpnia 2014

Dzień sześćset czterdziesty ósmy - Jestę blondynką :)

Nie wytrzymam dziś... chichram się od rana... tym razem z siebie...

 Dopadłam sąsiada widząc, że wybiera się gdzieś samochodem:

- Panie sąsiedzie, czy mógłby pan mi zrobić niewielkie zakupy, bo z synem nie mogę pojechać do sklepu.
- No, no, no, to poproszę na karteczce listę.

Zrobiłam, bo chodzi mi od kilku dni samosa po głowie. Ziemniaki, groszek mrożony, cebula, papryczka chili, pietruszka, czosnek..
.
I daję mu tę listę i wyciagam portfel a tu ani złotóweczki. Wcięło?

Sąsiad mówi, że nie ma sprawy, oddam mu jak wyciągnę z bankomatu.

Przywiózł mi zakupy po 2 godz. No i ugotowałam farsz. I zagniotłam ciasto. I co? I zapomniałam o oleju :))))

Trzeba iść na żebry :)))))))))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz