Jestem w takim szoku, że w tym kraju coraz częściej instytucje pożytku publicznego wykorzystują pieniądze na cele statutowe jednocześnie dublując przychody za pomocą kieszeni rodziców osób np. niepełnosprawnych, że spędziłam wieczór w kiblu.
Dowiedziałam się dziś, od pani kontrolerki w Urzędzie Miasta, że Stowarzyszenie, które prowadziło przez kilka lat terapię mojego syna, za którą płaciłam niemałą kasę, miało dotacje na mojego syna i innych podopiecznych.
Oznacza to, że to Stowarzyszenie nie mogło pobierać od rodziców kasy! Scyzoryk się w kieszeni otwiera...
Warto tu wspomnieć, że to Stowarzyszenie ma status opp - czyli na dodatek zbierało 1%. Na co??????
Nie rozumiem. Widzę efekty ich pracy. Ja ich wpuściłam do domu. Zaufałam. Decydują o moim życiu.
Inna sprawa, ze część terapeutów odeszła 2 mies. temu z tego Stowarzyszenia i założył Fundacje - i parę dni temu marudziłam tu na koszmarne warunki finansowe... i nadal marudzę...
Ale myślicie, że nie wiedzieli Ci terapeuci o przekręcie, że dostają dotacje na mojego syna i inne dzieciaki i od nas biorą kasę, której nie powinni brać? Jak mam tej nowej organizacji zaufać - nowej raczej z nazwy - bo 100% to byli pracownicy tamtego Stowarzyszenia?
Pani z Urzędu Miasta poinformowała mnie, że ta sprawa znajdzie swój finał w prokuraturze.
Kilku rodziców już ze mną jest w kontakcie i zastanowimy się czy się do tej sprawy nie przyłączyć.
Niestety prawnik powiedział, że tylko UM ma prawo zażądać zwrotu kasy. Niestety jak oni dostana zwrot dotacji - to niejako można powiedzieć, że Stowarzyszenie ma podstawę do naszej kasy...
Ale złodziejstwa im nie daruje!
Co za życie, sami złodzieje wszędzie. I to okradający niepełnosprawne dzieci!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz