środa, 11 czerwca 2014

Dzień pięćset osiemdziesiąty dziewiąty - Udręka i ekstaza

Ufff... Kolejna moja grupa inicjatywna stała się spółdzielnia socjalną.
Mój biznes plan przeszedł bez zgrzytu przez ekspercką komisję - czego efektem jest to, że spółdzielnia zostanie dofinansowana :))))

Ale to był trudny czas.
Pracowaliśmy razem chyba z rok czasu. Nie pozostał nikt w tej grupie, kto był w niej na początku.
Pomysł jedynie został.
Dopiero w lutym uformowała się grupa, która właśnie podpisała papiery i powołała do życia spółdzielnie.
To była dla mnie szkoła. Już poprzednie doświadczenia z pracy z osobami trwale bezrobotnymi pokazały mi,  że podejście takich osób do tworzenia swojego biznesu jest oderwane od rzeczywistości.

Najtrudniejsze jest to, żeby zaczęły obce osoby ze soba współpracować. W szczególności, gdy to jest spółdzielnia socjalna - czyli jest współodpowiedzialność za prowadzenie firmy. Trudno osobom wytłumaczyć, że w takiej organizacji funkcja zarządu sprowadza się tylko do podpisywania dokumentów - a, że reszta członków podejmuje większością głosów decyzje. Zaskoczyło mnie to, w tym i poprzednich przypadkach, jak wybór (niejawny zresztą) doprowadza do rozłamu w tej grupie. Jak tworzą się dwa rozne fronty. Jak ludzie nie potrafią schować swoich pseudo ambicji do kieszeni.

Widać, że problem ludzki jest największym problemem. I niestety żaden konsultant nie ma takiej siły, żeby ta mentalnośc ludzi zmienić. Ludzi często, którzy nigdy nie pracowali. Którzy często niewiele potrafią. Maja trudności komunikacyjne.  Ale nazwa na wizytówce jest najważniejsza i można się o nią zabić.

Drugim zasadniczym problemem jest własnie brak wiedzy - i to nie chodzi o biznesowa - ale o ogólną. Mam wrażenie, że 90% mojej pracy z nimi to było pokazywanie świata, tłumaczenie zasad, uspołecznianie, otwieranie. Dziś nie wiem na ile to co jest w biznesplanie - który jest narzędziem dla nich do pracy na kolejne 3 lata - jest zrozumiałe.

Trzecim problemem jest to, że w spółdzielniach to, że osoby te zazwyczaj nie posiadają żadnych umiejętności managerskich. A jak maja - to np. dlatego bo założyli sobie z pieniędzy unijnych firmę, która szybciutko zbankrutowała. Take osoby niestety wywyższają się na tle innych członków, maja o sobie wysokie mniemanie  (co  znowu tworzy problemy wewnątrz grupy) -a  tak serio to często najwięcej pracy kosztują. Np. biorą na siebie wszystko - a  rezultat jest zerowy.
Ustawa powinna się zmienić - do takich spółdzielni na pierwszy rok powinien wchodzić zewnętrzny manager.
Oczywiście będę obok przez kolejny rok - ale to niewystarczające jest.

I chyba najtrudniejsze jest to, że często w głowach ich siedzi to, że jestem bezrobotnym - trzeba mi pomóc. To były straszne ostatnie tygodnie. Było ciśnienie. Gdybyśmy nie złożyli dokumentacji o czasie to wówczas kasa by im przeleciała przed nosem.

Ja chodziłam psychicznie i fizycznie wykończona. Codziennie byłam a to oszukiwana a to zwodzona. Ale udało się...

Te miesiące z udręki przerodziły się w ekstazę.
Za miesiąc będą działać pełna parą. Oby stosowali się do tego co maja napisane. Krok po kroku. Plan operacyjny, kosztorysy, ach... co tu dużo mówić, cały plan działania firmy.

Poprzednia spółdzielnia działa raz lepiej raz gorzej - ale zarabia na siebie :)

Trzymam kciuki za tą.

A ja wracam do tabelek następnej grupy :))) i znów wracam do Siedlec. Plan jest taki - aby 7 lipca ta grupa stanęła przed Komisją :)

Lubie to. Lubie jak innym się udaje :))))







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz