środa, 25 czerwca 2014

Dzień sześćset czwarty - Zniknęłam?

Nie, nie zniknęłam...
Był intensywny długi weekend, którym musze się z Wami podzielić...
Ale... teraz...
Mój dzień wygląda tak:
Pobudka o 6:30
Oblucje
Śniadanie przygotowywane do szkoły
Pobudka i oblucje dzieciaka
Śniadanie dzieciaka
Wyjście z domu 7:40
Przyjazd do szkoły 8:15
Wyjazd ze szkoły
Droga do Siedlec
Zakup benzyny za 100 zł
Dojazd do Siedlec 10:30
Praca nad biznes planem do 15:30
Dojazd do W-wy 17:30
Zakupy 17:45
Dojazd do domu i przejecie dzieciaka 18:00
Wrzucenie dzieciaka do wanny 18:10
Od tego momentu praca...a w trakcie: kolacja dzieciaka
22:30 dzieciak idzie spać - mama porzuca pracę
czytanie do 23:00
...dzieciak usypia kiedy chce...
mama nie może sie podnieść z łożka - bo natychmiastowa pobudka dzieciaka...

Ile jestem praktycznie w pracy? od 8:30 do 22:30...
Płaca mi za 6 godz.
Naiwna jestem?

Naiwna bede tylko jeszcze do poniedziałku - bo projekt sie kończy - a tylko 2 spotkania w Siedlcach -a powinno byc przynajmniej jeszcze 6... Będę naiwnie pracowac w domu w weekend...charytatywnie.

Ale niestety bez mojej pomocy tej spoldzielni sie nie uda... :(


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz