czwartek, 10 lipca 2014

Dzień sześćset dwudziesty - Chazan

Mam radykalne poglądy w kwestiach dr Chazana.

Nie mogę juz tego wszystkiego czytać i słuchać.

Nie jesteśmy mamą ani ojcem tego maleństwa. Nie mamy prawa nawet teoretyzować co oni czują. Teraz. Jednak podjęli jakąś decyzję. Nie nam oceniać - nie my jesteśmy ani sądem ani Bogiem a przede wszystkim ich sumieniem. Prawo dało im możliwości podejmowania jakiś decyzji a za tymi decyzjami prawo umożliwia ich wykonanie. Jest mi bardzo trudno dyskutować na ten temat, bo z drugiej strony, gdyby tydzień wcześniej urodziłby mi się syn, nie ratowano by go bo wg ówczesnych przepisów uznano by to jako poronienie...

Podejmujemy jako ludzie decyzje na tym świecie za te dzieci w naszym łonie - w szczególności w tak trudnych przypadkach i żaden człowiek, który uważa się za katolika nie ma prawa być większym sędzią niż Pan Bóg i do cholery zamiast wspierać innych ludzi - kurde przez modlitwę, dobrych psycholi, wsparcie grup - opóźniać, kombinować, knuć, ściemniać, kłamać... żeby ktoś bardziej cierpiał...

W takich sytuacjach naprawdę mam ochotę krzyknąć, to dobra, w takim razie jak ktoś podpisze klauzule sumienia (taka czy siaką) to niech niesie swój krzyż - a nfz niech go nie leczy... niech decyzja należy do Boga. Jak sobie wymodli - tak będzie.

Żeby była jasność, jestem osoba wierzącą. Jednak chyba inaczej - niż większość w tym kraju. Bo nie uważam się za Boga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz