sobota, 12 lipca 2014

Dzień sześcset dwudziesty drugi - Alarm

Gdy wyjechałam z synem na wycieczkę do miasteczka odruchowo aktywowałam system alarmowy.

W połowie drogi, czyli po 5 minutach zauważyłam jadąca ochronę. Ale oni ochraniają kilkanaście pewnie tu domów.

No ale niestety odezwał się tel. I pan w tel mówi, że się włączył alarm.

Ale nic sie strasznego nie dzieje, ale w domu chyba są koty jakieś - bo widzieli przez okno, może nie zauważyłam, że weszły! (Ofiaro losu Ty!)

I pyta czy mogą odjechać. No a ja owszem, że tak, nie ciągnąc tematu kotów.

 To oni proszą o hasło. No psia krew. Alarm mam od dwóch lat i ani razu nie musiałam ich odwoływać! Za piątym razem strzeliłam poprawne hasło. I teraz zastanawiam się czy to dobrze, że tak sobie mogłam strzelać do skutku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz