niedziela, 10 listopada 2013

Dzień trzysta siedemdziesiąty ósmy - W oczekiwaniu

Przyrzekłam sobie wczoraj, że dziś przerwę już leczenie Kazika.
Jednak jak patrzyłam na kociaka, który pod siebie się załatwia - nie wytrzymałam.
Pojechałam jeszcze po wspomaganie.
Zmusiłam weterynarza jeszcze na pobranie krwi do badania.
Jeśli to wszystkie podane jednostki krwi nie zwiększyły leukocytów - to będę musiała się poddać.
I tak już muszę się poddać, bo nie mam kolejnych 300 zeta na krew.
Ale chce wiedzieć. Po prostu chce wiedzieć.

Boże, niech się jakiś cud zdarzy. Bo ja tego nie przeżyje. To jest już za dużo dla mnie. Juz więcej nie zniosę.
Mój syn na dodatek wali po moim powrocie głowa w ścianę. Dlaczego on ma to przeżywać? No dlaczego? Co on komu zrobił złego?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz