sobota, 2 listopada 2013

Dzień trzysta sześćdziesiąty czwarty - Marność

U kota bez zmian. Wydawało mi się, że jest lepiej, bo zaczął więcej się poruszać po mieszkaniu.
Ale wete mnie nie pocieszył, bo zażółcone ma białka - co oznacza, że kiepsko jest z wątroba.
Mam mu dawać co 15 min po ziarenku mięsa - ale jak na razie pluje... Nie umiem sobie poradzić...

Można byłoby kota umiescić w szpitalu... ale...

No własnie to ale od wczoraj - dobita jestem...
Nie rozumiem ludzi. Nie rozumiem dlaczego ludzie, którym się pomagało - tak się odpłacają.
Jak będą się czuli, kiedy będą mieli innych na sumieniu... No jak...?
Nadzieja moja umiera... a nie chciałam do tego dopuszczać... Wierze w dobro w innych... Ale...

Idę zając się kotem. W domu żałoba.

Marność nad marnościami...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz