Nie pisałam, bo walka nadal o koty...
Ale chyba kryzys za nami.
Zaczęły same jeść, więc mam nadzieje, że to co złe juz minęło...
Wczoraj juz sie z nimi żegnałam, ale przez dzień w szpitalu postawił je na nogi.
A koszt leczenia jest porównywalny z kosztem leczenia człowieka... (prywatnie). 250 ml krwi 100 zeta, kroplówka 40 zeta, no dobra 8 zastrzyków 40 zeta, badanie krwi 70 zeta, test białaczkowy 50 zeta... Pobyt dzienny w szpitalu 50 zeta. I tak nie liczą sobie za wizyty... Boszzzz... Dlaczego nie poszłam na weterynarię? A tu kolejki jak w NFZ na dodatek. Tonę w długach. Ale pan wete cierpliwy jest...
No i miało być o wspomnieniach. A zaczęłam pisac o kotach, ale nie przeżyłabym ich śmierci...
A wspomnienie - dokładnie 2 lata temu byłam w Kazimierzu Dolnym. Uwielbiam Kazimierz. Po sezonie.
Pusto. Cicho. Pięknie. Nastrojowo. Nostalgicznie. A jak do tego jeszcze dodać pogodę zupełnie odmienną niz ta co dzisiaj nas zaatakowała - słońce, kolory polskiej jesieni. A i dobre dusze obok. To obraz jest najpiękniejszym obrazem na świecie.
Pamietam tamte dwa dni, bo dokładnie wiem co czułam patrząc na Wisłę... Miałam świat u stóp. Wierzyłam w to, że w moim życiu juz tylko będzie dobrze. Uśmiechałam się w swoim sercu ogromnie. Czułam się najszczęśliwsza osobą pod słońcem... Wszystko wydawało się takie do ułożenia. Takie przede mną...
A jak sie pomyliłam. Nigdy nie sądziłam, że dwa lata poniej - będę niby robic to co chcę i pomagać innym, ale nie wiedziałam, że będe w takim miejscu w zyciu - że oprócz radości z tego co robię i miłości mojego syna będzie tak źle, tak tragicznie, tak beznadziejnie smutno, tak cięzko. Tak jakby za bardzo się zachłysnęłam życiem, byłam na szczycie, było za dobrze - i przyszło mi płacić - tak to jest?
Oj Aniele - gdzie ty sobie odleciałeś? Albo co Ci podcięło skrzydła, że przy mnie nie jesteś?
Ale - dziś chyba znalazłam lokal... może przynajmniej w tych sprawach zacznie byc normalniej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz