sobota, 1 lutego 2014

Dzień czterysta sześćdziesiąty pierwszy - Afera z butami

W zeszłym tygodniu zgubiłam fleka. Kupiłam - i wcisnęłam w buta. Niestety znów zgubiłam. Wczoraj.

I leciałam jak głupek po parkingu w Centru Handlowym na Bemowie bo miałam mało czasu - a chrześniak ma urodziny - wiec drobiazg musi być. No i wywinęłam orła.

Tak nieszczęśliwie, że plastik na obcasie się rozpłaszczył. Buty do wyrzucenia - psia kość!

I co zrobiłam? Wpadłam do sklepu i w przeciągu 5 minut kupiłam nowe buty. Najtańsze.

Nie miałam więcej czasu, bo musiałam odebrać syna. Przyszłam do domu i się załamałam, bo kupując jakoś nie zauważyłam, że zakładam buty ozdobione w ćwiekowe gwiazdy...:)))

Buty na dodatek raczej są atrapą butów zimowych (zero ocieplenia), z flauszu i na dodatek o numer za duże...

Psia kość!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz