czwartek, 3 kwietnia 2014

Dzień pięćset dwudziesty drugi - Dwa kluczyki

Wrzucę zapisane posty za poprzednie dni - niestety miałam utrudnienia z dostępem do sieci.

Ale nim to zrobię podzielę się taką sytuacją z dnia dzisiejszego.

Otóż przed wczoraj przyśniło mi się, że wchodzę do knajpy, która nazywa się "dwa kluczyki"... Pomyślałam, że chyba dobry znak...

Jednak dwa kluczyki oznaczały to, że jednego dnia będę jechać dwa razy do Siedlec...

Po nieprzespanej nocy, wyciągnięciu dzieciaka z domu i zawiezieniu go do szkoły w złym humorze przebijałam się przez warszawskie korki w drodze do Siedlec. Spieszyłam sie, więc postanowiłam, że zatankuje samochód, jak się juz przebije przez to zło.

Dojechałam do Zakretu i wjechałam na stację benzynową....
Sięgnęłam po torebkę (i dobrze, że nim zatankowałam). A tu portfela nie widać. Przeszukałam cały samochód. No nie ma!

Byłam pewna, że go już nie odnajdę.
Juz widziałam oczami wyobraźni jak wyrabiam dokumenty, karty itp.  Ile kłopotów! Ile kasy! Ile biegania!

Postanowiłam wrócić do domu (ok. 30 km). A nie miałam złotówki przy sobie a rezerwa paliwowa świeciła sie od wczoraj... Więc oprócz trzaskawki z powodu utraty, stresowałam się tym czy w ogóle dojadę do domu. Dlaczego do domu? Bo miałam nadzieje, jednak, ze może kot dorwał mi portfel i wala się gdzieś w domu pod jakimś stołem. Kot ostatnio nawet zwala butelki z wodą i się nimi bawi, więc mogłam się tego pomysłu uchwycić. Jakoś dojechałam, ale portfela w domu nie było.

Pojechałam do syna szkoły (kolejne jakieś 8 km). I tam cud....
Na szczęście jak syna przebierałam portfel mi musiał wypaść i wsunął się pomiędzy ławkę i szafkę.

No i znów przejażdżka przez zakorkowaną Warszawę. Jednak juz z mniejszym ciśnieniem, bo samochodzik najedzony.

Ale - tego rekordu spóźnienia na spotkanie w Siedlcach chyba już nigdy nie pobiję.
2 godziny (znów dwa - jak we śnie).

Na szczęście można było przesunąć na później spotkanie.

Masakra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz