niedziela, 13 kwietnia 2014

Dzień pięćset trzydziesty drugi - Jaka kurde praca???

Siedzisz sobie przeziębiony okrutnie.
Ale mimo tego przeziębienia i zmartwień wszelakich (bo chciałbyś tylko usnąć i obudzić się gdy wszystko co złe przeminie) wziąłeś się w garść i chałupa ogarnięta, dzieciak najedzony, pranie się suszy, kuwety tez ogarnięte a i na dodatek złożyłeś w wniosek po unijna kasę.

I w taki spokojny niby wieczór sobotni, kiedy oglądasz sobie w spokoju VoP, w swoim kąciku w kuchni i nagle dopada Cie agresja... Której nie jesteś w stanie zrozumieć.

Nagle słyszysz zarzut, że czyjejś pracy nie szanujesz - oraz to, że najwyraźniej rodzice mnie tego szacunku nie nauczyli....

Ale kurde jakiej pracy???????????

I jak się do cholery objawia brak szacunku do czyjejś pracy?????? Znów czegoś nie powiedziałam? A powiedzieć powinnam? Czego nie zrobiłam?

Co znowu? Znowu demagogia? Czy może czyjeś wyrzuty sumienia? Bo to może ja powinnam powiedzieć , że mojej pracy nikt nie szanuje bo ani słowa dobrego nie usłyszałam a tylko wiecznie coś nie tak - a niosę ten ciężar utrzymania sama na swoich barkach... I jeszcze jest źle, bo za mało?

I usłyszałam wreszcie, że powinnam się wynieść z mojego kącika. Wyłączyć TV. Zając się synem. Bo tekstu ów nie może się uczyć - bo tylko w kuchni można palić - a w kuchni ja oglądam VoP - a musi być cicho, a w ogóle to już pora uśpić dzieciaka. A w ogolę to jestem złą matką, bo dzieciak ma mokrą głowę po wyjściu z wanny i powinnam natychmiast mu wysuszyć!

No co jeszcze, co jeszcze... bo widzę, że wszystko prowadzi do tego, żebym zamieszkała w piwnicy - ale nadal wszystko utrzymywała, sprzątała, gotowała, kupowała... brawo...

.....

Idę chorować, bo inaczej sobie strzele w łeb!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz