piątek, 26 lipca 2013

Dzień dwieście sześćdziesiąty szósty - Plask w twarz

Słowo na dziś:

"Nigdy nie popełniam tego samego błędu dwa razy!
Jedynie pięć lub sześć razy, tak dla pewności..."

Nie wiem skąd we mnie tyle naiwności, że znów coś zrobiłam za nawet nie "pocałuj mnie w d..."
Cztery dni roboty na wakacjach z dzieckiem i cholera znów nie zobaczę złamanego grosza.
A może zobaczę... wiec po co ten stres?
Nawet moja robota nie została oceniona...nawet nie usłyszałam, że coś jest do dupy... i należy poprawić...
Tylko plask w twarz.
Zrobione zgodnie z zamówieniem. Ale nic - ani słowa! Żadnego słowa...
Ale plask w twarz.

Najgorsze jest to, że wiem, że to zostanie i tak wykorzystane, użyte, jest potrzebne...

Ale plask w twarz... Co mogę?

Nie wiem jak to jest, że ja tak ufam ludziom, choć tyle razy już się na nich przejechałam...

I znów sen... dziś mi się śnił diabeł - nie widziałam jego twarzy... Błagałam go, żeby mnie zostawił w spokoju, bo chcę dobrze żyć... Nie uwierzycie, ale obudziłam się z modlitwą na ustach... Ojcze nasz...
To był przerażający sen...

Ale ja naprawdę zrobiłam dobra robotę. Wiem o tym. Przyłożyłam się. Wiem, że to dobry dokument. Wiem! Żadne szatańskie olewactwo. Wykorzystałam najlepszą swoja wiedzę i doświadczenie w branży.

Boli mnie to bardzo.
Spalam się?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz