wtorek, 9 lipca 2013

Dzien dwieście czterdziesty dziewiąty - Sielskie życie ze smieciami

Ze śmieciami fakap za fakapem...

 Brak od piątku toreb kolorowych - bo niestety przedsiębiorstwo, które wygrało przetarg nie przewidziało takiej wielkiej potrzeby. A żółte worki tu na letnisku niezbędne, bo wiadomo - ludzie przyjeżdżają - to żłopią piwo z puszek i żłopią płyny nawadniające z plastikowych opakowań. Ale spoko.

Jednak mam dość zastanawiania się gdzie mam wywalić styropian. Albo gdzie wywalić gąbkę. Albo gdzie wywalić skarpetkę. Trudno. Będą mi dowalać kary. Niech tylko spróbują!

Ale to jeszcze nic - grozi mi zalanie szambem - bo niestety jedyny koleś, który obsługuje tutejsze wsie sobie przedłużył weekend. Nie wie kiedy wyleczy kaca. Wesołe jest życie na letnisku :))))

Wieczorny spacer nad jezioro - Usiedliśmy sobie z synem na chwilę podumać
P.S.
Sytuacja nabrała kolorów. Szambo nabrało kolorów. Sąsiad ściągnął jakiegoś pana z szambem innego niż ten co nas obskakuje. Wylewało mu się jak i mi. Skorzystałam z niego również. jak zwykle płaci się 70 zeta za moje m3 ścieków tak ten pan wziął 50 zł. Ale gdy juz wypisywał mi kwita (trzeba zbierać kwity - bo to dowód na to, że szambo nie leci do piachu) - pojawił się na piechotę Pan ten co zwykle. I była avanti na pół wsi. Jak nie całą. Pan co zwykle darł się na tego pana taniego, że wywozi szambo do lasu... i zabiera mu robotę. Prawie doszło do rękoczynów. Ale wydarłam się na obu Panów, że mi dziecko straszą... co było dalej - poza moja posesja nie wiem. Ale tak zastanawiam sie - szambo do wody - to zbrodnia... ale do lasu? gdzies w głebi? Ciekawe jest zycie na letnisku :)))))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz