czwartek, 17 października 2013

Dzień trzysta czterdziesty ósmy - Tajemnicze Siedlce



Byłam dziś w Siedlcach. Jak i byłam w nich w poniedziałek - jaki i będę w sobotę.
Siedlce - to tajemnicze miejsce. Za każdym razem jak w nich jestem, cos się musi wydarzyć.
W poniedziałek na przykład zaczął nam świecić rzutnik na czerwono.
Dziś tylko weszłam w psie shit i spaskudziłam samochód - ale poważniejszych nieszczęść nie było. Może w to shit wdepnęłam na szczęście?

Ale tajemniczo mi było, gdy dziś jadąc w kierunku Siedlec - tuz przed nimi opadły mgły i oczom moim ukazał się jednocześnie i księżyc i słońce... Ciary mnie przeszły...

Ale może te ciary to znak, że znów będę chora - bo właśnie po przyjeździe do domu poczułam znów, że mnie cos zaczyna łapać. No ale znów całą noc nie spałam, bo pełnia już wali po oczach.
A i na dodatek oczywiście nie pomyslałam, nie posłuchałam, nie dotarło do mnie, że dzis ma byc zimno.
I w samej cienkiej bluzeczce rano nalewałam na stacji paliwo do samochodu.
Madry Polak po szkodzie...

Szkoda, bo jutro planowałam zobaczyc dwie propozycje lokali dla Fundacji a i liczyłam, że przed pracowita sobota sobie zrobie pół dnia przerwy i może przejdę sie na jakiś spacer. A czuję, że nie będzie fajnie i znów gdzieś sie ulokuje aby pracować na excellu...

Głupota... Mam nadzieje, że w sobotę bede zdrowa... bo muszę koniecznie jechac do Siedlec. Podopieczni czekają!

p.S. Księżyc i słońce na zdjęciu poniżej:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz