sobota, 5 października 2013

Dzień trzysta trzydziesty szósty - Dlaczego?

Chyba dobrze policzyłam... to dzień trzysta trzydziesty szósty... :)

Ale dziś w skrócie podsumowuje to co było... i to dlaczego nie pisałam.
Był to ciężki okres dla mnie - i na dodatek chyba się nie skończył.

Otóż w weekendy prowadziłam szkolenia, do których musiałam się przygotować.
W ciągu tygodnia a to jeździłam poza Warszawę do pracy, a to pisałam dokumentację po to aby przyznano mi lokal i fundusze ( a własnie przyszedł polecony z Urzędu Miasta i zobaczymy w poniedziałek jaki jest efekt). A to uczestniczyłam w seminarium jako gość. A to miałam problemy z dzieciakiem w szkole. A to pomagałam swoim podopiecznym pisać biznes plany.  A to Fundacja wystawiała pierwsze przedstawienie i było dość nerwowo. A także postanowiłam nie odpuszczać tym co mi są winni kasę, bo nie ja jestem temu winna i dość już tego, że odpuszczam, bo robię krzywdę swojemu dziecku - rezygnując z części terapii.
A to znowu były historie szpitalne, które jeszcze trwają. I znowu zdycham.

No ale kiedy już widziałam światełko w tunelu - że to się wszystko jakoś wyprostuje przyszło zawiadomienie z US, że muszę złożyć dokumentację - tą samą, którą składałam w kwietniu i, o której Wam pisałam. Nie rozumiem dlaczego? Czy oni mogą tak mnie trzepać jeszcze raz? W kwietniu uznali papiery za wystarczające i wypłacili mi zwrot podatku. To co teraz? Mam dość. Naprawdę.

Jak to jest, że człowiek stara się żyć dobrze, pomagać innym, nie myśleć o swoim tyłku a ciągle jakieś gówno musi się przyczepiać. Dlaczego?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz