środa, 23 października 2013

Dzień trzysta pięćdziesiąty czwarty - Pan kotek jest chory

Miałam nie komentować snów - jednak, życie mi je samo komentuje.
Małe dziecko śnić - to kłopoty.

Wczoraj rano nie podobał mi się kot - Kazik. Nie poderwał się jak zwykle do miski. Zwymiotował. Ale kotki moje czasami wymiotują po to, żeby oczyścić swój przewód pokarmowy z kłaków.
Ale jakoś to mnie tak bardzo nie zaniepokoiło.

Wieczorem nadal nie podrywał się do dzwoniącej miski. Leżał w kącie. Nie bawił się z drugim kotkiem.
Czułam, że coś się dzieje.
Kiedy zaczęłam go głaskać - zaczął na mnie syczeć.
Brzuch go bolał.

Niestety nie miała możliwości wyjścia z domu, w związku z tym dopiero o 1:30 w nocy pojechałam z nim do lecznicy całodobowej.

Po dobiciu sie do pana wete musieliśmy swoje odczekać - jakieś 15 minut. nie mam pojęcia dlaczego. Pan wete mi się kompletnie nie spodobał. Jakby niezadowolony z tego, że ma pacjenta.
łaskawie po tych 15 minutach obejrzał kotka i stwierdził zapalenie okrężnicy. Co to oznacza, otóż to, że zalega kał w przewodzie. Niestety trzeba było wykonać jakiś zabieg. Kotek został poddany narkozie. Wszystko trwało i trwało. Kotek został ogolony na brzuszku, coś tam wete zrobił, kroplówka, zastrzyk z antybiotykiem, zastrzyk z witaminami. Na dodatek ochrzanił mnie za pokarm, który daje kotkowi - że mu się osad nie ściera z zębów. Właściwie nie wiem czy ochrzanił. Bo mruk taki, że tysiąc razy pytałam go o rożne rzeczy. Trwało to ponad godzinę wszystko. Wypisywał strasznie długo skierowanie na kolejne zastrzyki...i dawał do zrozumienia, że to pewnie ja jakimś syfem nakarmiłam kota (choć karma preferowana przez hodowcę).

No i doszło do płacenia. No i pojawił sie brak autoryzacji. Wiem dlaczego. Bo kwota horrendalna. Musiałam lecieć do bankomatu i wyciągnąć tyle ile mogłam. I po powrocie błagałam wete, żeby przyjął tę kwotę, która mam... bo i tak więcej nie mam. Jeśli KTOŚ chciał mnie upokorzyć to MU sie to udało. Nie wiem dlaczego mi to robi, jaki jest cel, jaki jest powód i ile muszę jeszcze znieść.

Jednak najważniejsze, że kotek uratowany. O 18 muszę podjechać do wete i podać mu antybiotyk - no ale nie wiem czy się uda, ale ponieważ pani jutro terapeutki nie będzie to cash zamiast na transport - na zastrzyk sie znalazł - a chodzi teraz bardziej o to, czy pani terapeutka zostanie chwile dłużej i pozwoli mi zawieźć kota na  zastrzyk.

No i do tego wszystkiego - dziś miałam być na spotkaniu z Noblistą w Ministerstwie Gospodarki. Bardzo sie cieszyłam... i znów zycie nauczyło mnie pokory.

Ale kotek zyje :) To najważniejsze!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz