Nie jest mi dane martwić się tym, czym powinnam się martwić. Wczoraj kop. Dziś kolejny.
Gdy przyjechałam do domu mój kotek ledwo żył. Leżał sobie w siuśkach i wymiocinach z zakrytymi oczami trzecia powieką.
Trzęsąc się cała natychmiast - bez pakowania go w cokolwiek - zawiozłam go do weterynarza.
Nie wiedział wete co kotkowi jest. Podejrzewał, że może coś zjadł trującego dla kota.
Kroplówki, zastrzyki. Założył mu wenflon. Pobrał krew. Prześwietlił (na szczęście nic w brzuchu nie widać).
Na szczęście kotek nie miał gorączki.
Przywiozłam go do domu. Leży przy misce z wodą. Ale chyba trochę jest lepiej bo zeszła 3 powieka.
Jutro ma być wynik badania krwi. Co on zeżarł.
U pana wete jestem na kredycie. To tak przy okazji - mojego pytania czy powinnam zawalczyć o swoje pieniądze. Nie mam juz dziś na nic siły. Mam nadzieje, że kotek przeżyje noc...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz