sobota, 24 sierpnia 2013

Dzień dwieście dziewięćdziesiąty piąty - Trochę polityki

Mieszkam w Warszawie od urodzenia.
Nie wyobrażam sobie mieszkania w innym mieście - oczywiście najchętniej zamieszkałabym na wsi - ale myślę o sytuacji, gdybym miała wybór mieszkania w innym mieście. Zdaje sobie sprawę z tego, że los może postawić mnie przed faktem, że musiałabym się gdzieś przenieść. Jednak to miasto jest moje. Umiem się w nim poruszać. Mam tu swoja rodzinę i znajomych - choć akurat argument w postaci znajomych w dzisiejszych czasach nie jest tak istotny - bo ani się z nimi nie spotykam i kontakt głównie z nimi mam przez net. Ale leży mi na sercu to co się w tym mieście dzieje.

Przez ostatnie miesiące wiele mam wiele do czynienia z urzędami powiązanymi z m. st. Warszawy - czyli podległymi pani HGW. I naprawdę miło jestem zaskoczona. Nie chodzi o to, ze wszystko da się załatwić. Bo się nie da. Ale mam jasność sytuacji w każdej sprawie - wiem dlaczego się nie da. A nie, bo nie. Zazwyczaj wynika to z przepisów - rozporządzeń - niezależnych akurat od tego poziomu zarządzania - lecz np. od rozporządzeń ministerialnych.
Ludzie są przyjaźnie nastawieni i sami do mnie dzwonią, aby mi w czymś pomóc.

Denerwują mnie akcje ze śmieciami, akcje z rewitalizacja Ogrodu Krasińskich, z brakiem kasy na to i tamto, nieprzewidywalność możliwych atrakcji w trakcie remontów (zalanie metra, pękające ściany), czy jezioro żoliborskie...

Ale się coś dzieje. Lepsze są jednak błędne decyzje niż ich brak.

Poza tym należy pamiętać, że np. budżet miasta (jego podział) nie jest "widzimisie" pani HGW  - lecz jest to uchwała podjęta przez rade Miasta po wcześniejszych konsultacjach z dzielnicami.

No ale będziemy mieli referendum. Oznacza to nic innego jak marazm w Warszawie. Przez rok.

Czyli tak, jak w referendum HGW przegra - to premier wyznaczy p.o. Kogokolwiek chce. Następnie w trakcie 90 dni odbędą się wybory. Czyli połowa stycznia pewnie. I teoretycznie do końca listopada będzie ta osoba wybrana działać. Niewiele zrobi, bo nawet się nie rozpędzi... Czyli w teorii nie będzie miała szansy na wygraną w kolejnych wyborach (tych w listopadzie 2014). No to kto chętny? Ktoś jest? Frajerzy jacyś?

No ktoś konkretny wszak się na tym wszystkim chce wypromować... psia kość... zamiast wydawania kasy na kampanie wyborcza... Pan G. sobie de facto bezpłatnie - w domyślę wykorzystując kasę na organizacje referendum - to wszak inna pula (tamta kasa nie przepadnie) robi sobie kampanie wizerunkową. A dodatkowo mu media robią darmową kampanię medialna...

Jednak on pewnie poczeka do następnego roku - fala go i tak niesie...

No i dlatego mi się to wszystko nie podoba. Bo człowiekowi, dla którego ważna jest Warszawa nie powinien robić takiego hałasu politycznego i takiego burdelu w głowach ludzi. Bo to nie chodzi o to co sie zrobiło w Warszawie, tylko o polityczną bardachę. Wypieprzyć w kosmos osobę z poparcia PO.  I na tej walce wypłynąć.

I spowodować rok przestoju.
Mam nadzieje, że ludzie jednak zaczną myśleć - a nie lecieć ślepo za kolejna medialna twarzą - która dużo muczy a mleka nie da...

Btw - co on zrobił dla Ursynowa?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz