środa, 7 sierpnia 2013

Dzień dwieście siedemdziesiąty ósmy - Burza w szklance wody

Miała przyjść. Przyszła. Dwa razy grzmotnęła. Wypłakała wszystko przez jedna minutę. I odeszła.
Nie ma oddechu. Nie ma ulgi. Nie ma spokoju.

No i właściwie podsumowała tym moje ostatnie dwa dni.

Bardzo liczyłam na pozyskanie lokum dla dzieciaków. Widziałam już swoimi oczami jak wszystko mogłoby wyglądać. Widziałam nawet te dzieciaki za rok w takie upały, gdzie będą mogły odpoczywać w ogrodzie. Nawet wyobrażałam sobie, że basen można postawić. Przecież te dzieci nie maja szansy nawet na wakacje. Dać im namiastkę wakacji. Dać chwile oddechu ich już starzejącym się rodzicom - a właściwie przede wszystkim mamom,  które nie miały szansy na normalne życie.

Nadzieja moja trwała krótko. I nie mam do nikogo żalu, bo mnie dziś pięknie pani z AMW przyjęła. mam wrażenie, że była zasmucona tym, że nie może mi pomóc.

Okazało się, że to miejsce nie ma podłączonej kanalizacji ani wody. Właściwie jest jedynie prąd. Pomijając koszty remontu - to koszt samego podłączenia byłyby kolosalny. Kolejnym problemem jest to, że te obiekty prawdopodobnie pójdą na sprzedaż - i umowę mogłabym podpisać na 3 lata ale z 1 miesięcznym wypowiedzeniem. Nikt mi nie sfinansuje takiej inwestycji. A jeszcze na dodatek trwają jakieś prace nad polityka przestrzenna - zaraz się okaże, że jakiś developer kupi ten teren.

Pani przeglądała jeszcze inne możliwości - no ale nie - nie ma... A właściwie są - ale pałacyk na sprzedaż mnie niestety nie interesuje.

W swojej naiwności kupiłam nawet wczoraj los lotto - no bo kurde nie dla siebie kasę potrzebuje - choć płaczę, zgrzytam zębami i się prawie poddaje bo widzę przed oczami zero - zero - zero. Ale czemu los nie może mi pomóc? a właściwie nie mi tylko tym dzieciakom?

Mam dwa tygodnie. Jeśli nie złożę papierów - przeleci mi wszystko koło nosa.
Ale wierzę, że się uda. Bo znów wieczorem zobaczyłam jakieś światełko w tunelu.

I mam nadzieje, że jednak Ci co mi wiszą cash też wreszcie się zmobilizują i mi oddadzą.
I w sumie jeszcze dziś się zastanawiałam jak to jest z tymi ludźmi. Znają moja sytuację. Jakim człowiekiem trzeba być, żeby tak postępować.  Jak się czuje człowiek, który czyni zło innym. Który wie, że moje problemy wynikają tylko z jego nieuczciwości.

A ja nie mam czasu ani możliwości obecnie łapać się za jakieś fuchy. Musze przetrwać ten sierpień.
Powtarzam sobie jak mantrę: będzie dobrze, musi być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz