czwartek, 22 sierpnia 2013

Dzień dwieście dziewięćdziesiąty trzeci - Taka karma

Miałam dziś mnóstwo rzeczy załatwić. Ale poza automatycznym poruszaniem się do kuchni, do syna, do łazienki i z powrotem i gapieniem się pustym wzrokiem w dal nic nie mogę zrobić.

I znów zamartwię mamę tym tekstem. Ale mamuś nie lękaj się o mnie <3

Zresztą mamie mówiłam to już kilka dni temu.

 Mam w swoim życiu cel. Cel ten wynika z dwóch przyczyn:

- mam niepełnosprawne dziecko
- mam doświadczenie biznesowe i wiem, że jestem dobrym managerem

Moim celem jest uruchomienie ośrodka dla osób powyżej 16 roku życia.
Moim drugim celem jest wspieranie osób wykluczonych - ale nie poprzez dawanie cashu lecz poprzez przekazywanie swojej wiedzy - aby mogli stanąć na nogi.

Jednak doświadczenie ostatnich prawie dwóch lat - z naciskiem na ostatnie miesiące każe mi postawić tezę, że staranie się być dobrym jest kompletnie nieopłacalne.

Kiedy pomagasz komuś bezinteresownie musisz pamiętać, że nigdy to Twoje dobro do Ciebie nie wróci.
Kiedy ledwo przędziesz ale komuś pomożesz finansowo to on i tak o Twojej pożyczce zapomni - ale o Tobie też.
Kiedy już będziesz podpierać się nosem, i sam już nie będziesz miał do kogo się zwrócić o pomoc - to Ci, którym pomagałeś będą Cie mieli w dupie (przepraszam, ale to wymaga dosłowności). Niezależnie od tego czy są Ci bliscy czy dalecy.
Kiedy upomnisz się o zwoje zarobione pieniądze do kogoś, komu zrobiłeś dobra robotę, to usłyszysz, że nie ma czasu z Toba rozmawiać, albo nie ma kasy - rozmawiając z Tobą np. z Chorwacji albo ze sklepu, bo własnie sobie kupuje duży telewizor LCD.
I kiedy totalnie czujesz się bezsilny - to niestety jeszcze zaczynasz wątpić w siebie i zastanawiać się jakim prawem chcesz mówić ludziom jak maja wykaraskać się z wykluczenia jak sam prawie nim się stajesz. To będzie kłamstwo.
Zaczynasz również wątpić w siebie jako rodzica - bo przecież w tym wszystkim nie o ego Twoje chodzi i opływanie w luksusach - tylko podstawowy wikt i opierunek dla niego. W przypadku dziecka niepełnosprawnego pozbawienie go rehabilitacji to jak skazanie go na śmierć w przytułku (to nie są słowa wyolbrzymiające sytuacje).

Gdybys jednak zachował się jak zbir, dupek i po pierwsze wynajął rusków, po drugie zrobił tym wszystkim ludziom i firmom koło pióra - choćby publikując o nich informacje na blogu, FB - to pewnie poszliby do sądów - ale może Ty byś miał problemy - ale duza szansa byłaby na to, żeby odzyskać swoje. A nawet jak z powodu zawału serca nie doczekałbyś odzyskania swoich dóbr, to chociaż rodzina miałaby kogo ścigać o odszkodowania (sic!)

Ale nie możesz się przełamać i nie chcesz ludziom robić krzywdy - czyli jednocześnie robisz krzywdę swojemu dziecku. Jednocześnie też rzucasz sobie samemu kłody pod nogi, bo jak ja dziś siedzisz i nie realizujesz planów. Planów, które mają przybliżyć Cie do celu. A celem znów jest coś dla innych.

I w tym wszystkim najgorsze jest to, że nie jesteś człowiekiem, który siedzi na bruku i żebrze bo nie ma ochoty na pracę. Nie - to inni Ciebie okradają i oszukują. Bo Ty wykonałeś i swoja pracę a z drugimi podzieliłeś się groszami - kiedy wydawało się, że są już w sytuacji bez wyjścia.

No to jak to jest? Kiedyś mój znajomy powiedział mi, że pomagając ludziom - nie wiesz czy im pomagasz czy krzywdzisz. Może ktoś za te 5 zeta wrzucone do kapelusza pójdzie się napić, bo jest alkoholikiem i nim nadal będzie jeśli ludzie będą mu wrzucać nadal cash do kapelusza.

To, że nie zrobiłam kuku właścicielom i x i y i z firmom ustawia mnie pewnie po stronie złej mocy - bo będą kolejnych ludzi tak wykorzystywać i oszukiwać. To, że pomogłam innym ludziom pewnie tez pozwoli im pójść do kolejnych i kolejnych - kupować sobie telewizory, dobre żarcie - i nie oddawać. No bo co im może ktoś zrobić?

A może to jest tak, że trzeba dostać po tyłku, żeby więcej rozumieć?
Świadomość tego, że Ci wszyscy oszuści maja w rekach Twoich kolejnych 4-5 mies. życia w spokoju jest przerażająca. Oni są spokojni i zadowoleni. Niczym się nie przejmują. A Ty dostajesz od nich w prezencie strach, stres, przyspieszone bicie serca, ból głowy i łzy. I sms - że tu nie zapłaciłeś, i maile, że tam coś wisisz, i monity, że Ci prąd wyłącza... a na koniec, że no niestety musimy zawiesić terapię dziecka.

I dziś tym gwoździem, do moich smętów była moja rozmowa tel z klientem. Powiedział, przepraszam. Przepraszam, że tak wyszło. Ale nic na to nie mogę poradzić. Mam wydatki. Ale Ty sobie dasz radę, zawsze sobie dajesz radę. Jesteś silna.

Opamiętajcie się ludzie!

....

A ja...? A ja muszę zacisnąć zęby i wytrzeć łzy i skończyć dokumentacje, bo mi ucieknie cel z zasięgu ręki.
Teraz pójdę z synem na spacer i będę mu wmawiać, że wszystko będzie dobrze i mama już będzie się uśmiechać i jutro będzie normalnie.

A Was drodzy czytelnicy - którym krzywdę zrobiłam pomagając i pracując dla Was - przepraszam i proszę o wybaczenie.
I nie proście nigdy nikogo więcej o pomoc i pracę (w domyśle za darmo), bo to Wy sobie sami ta krzywdę czynicie rękoma innych.
Niech się obudzą Wasze sumienia...
I może dacie nie mi - ale mojemu dziecku trochę beztroskich chwil... A i mojej mamie - spokoju... (Mamuś! nie denerwuj się!!!!!!)

Dobrej reszty dnia...

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz