sobota, 10 sierpnia 2013

Dzień dwieście osiemdziesiąty pierwszy - PZPN

Przebywanie w Centrum Konferencyjnym wraz z działaczami PZPN z Siedlec bezcenne.

Przed chwila mnie zaczepił nie całkiem trzeźwy działacz i pyta mnie co ja tu robię. Odpowiedziałam, że jestem trenerką. Trenerką? A kogo pani trenuje? A tę ekipę dziewczyn, które tu przed chwila siedziały... Ojej... Nie był w stanie nic innego wydobyć z siebie. Nie zdążyłam mu powiedzieć, że to nie o piłkę nożną chodzi - chociaż to chyba oczywiste jak się na mnie popatrzy :)))) Ciekawa jestem jaka legenda własnie się rodzi przy stole - przy wódce :))))

Ale zmieniając temat to Centrum ma swojego kota. Kot siedzi przy drzwiach. Czeka i czai się. Czeka az ktoś zaprosi go do środka. Niech ktoś pozwoli mu pochodzić wokół stołów. Niech ktoś mu coś ukradkiem da do pyszczka. I niech go pogłaszcze. Potarmosi.
Kot poobijany - bo chyba należy do kotów walczących. Widziałam jak podszedł malutki kotek pod schody. Ten natychmiast wygiął grzbiet i nawet nic więcej nie musiał zrobić...
Tamten odszedł od potencjalnego paśnika.
Kot - Pan i Król na włościach.

Hm, i jeszcze mama taką refleksję - bo takie mam myśli dziś pourywane - że nie znam Polski. Nie znam nawet bliskich Warszawie obszarów.

Nie przyszło mi nawet do głowy, że zaledwie 70 km od Warszawy można znaleźć zamek. I to zamek z XV wieku. Zamek w Liwie. Dzis to Muzeum - Zbrojownia.
Podobno odbywają się tu co roku zloty harleyowców.
Ale nie miałam pojęcia... Swego nie znacie...

Plik:Liw3.jpg


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz