poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Dzień dwieście siedemdziesiąty szósty - Schody w urzędach

Przez ostatnie lata uśmiechałam się słysząc od znajomych, że ten US to tragedia, ten urząd to taki i owaki, a w tym jest super atmosfera... a z wojskiem to w ogóle nie uda się gadać.

Trzeba chyba jednak słuchać ostrzeżeń znajomych :). Człowiek wtedy może się przynajmniej odpowiednio nastawić.

Dwa lata temu mówiono mi o tym, że US na Pradze to najgorszy US w Warszawie. Generalnie trzepią. O tym dużo można poczytać na sieci ale sama to przeszłam i opisałam (do poszukania na tym blogu). Na szczęście z tym US nie mam już nic wspólnego.

Ale dziś miałam wątpliwą przyjemność spotkać się z urzędnikami z US Wawer. Kiedyś już z tym US miałam okazję się zaznajamiać - wtedy ten urząd pokazał tylko swoja bez ludzką urzędniczą twarz. Nie interesowało ich nic. Płacz i ból ludzi po utracie kogoś bliskiego. Mieli to w poważaniu.

Dziś w podobnej sytuacji się tam stawiłam. Trzy miesiące przed ostatecznym terminem. 
Sto okienek (no przesadzam) i jedna jedyna osoba obsługująca. I traf chciał, że to ta sama urzędniczka, co poprzednim razem. Twarze osób, które w jakiś sposób mnie skrzywdziły zostają w mojej pamięci na zawsze. Ale kompletnie się tego spotkania nie spodziewałam. Ale złość w mnie była. Nie panika.
Daje pani kwitki a ta rzuca okiem i od razu się czepia. Gdzie taki i taki papier. Oczywiście był podłączony, tylko pani za szybko rzuciła okiem. To się pani nie spodobało, bo chyba szukała jakiegoś powodu, żeby odesłać mnie z kwitkiem. 

No i niby znalazła. Bo w jednym okienku była wycena nieruchomości wraz z ziemią. Jej się to nie spodobało, bo chciała osobno ziemię i osobno nieruchomość na niej postawioną. Nie omieszkałam złośliwie zapytać, czy jak się kupuje nieruchomość to się ma osobno wyceniona ziemie i nieruchomość (przy okazji wspomnę, że tym poprzednim razem - ta sama nieruchomość i ziemia nie stanowiły problemu w papierach). Popatrzyła na mnie spod wielgachnych okularów - i mówi głosem jak jędza - to się pewnie pani pofatyguje drugi raz. No i dobra. Ale tego już nie odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i powiedziałam: - Zatem do miłego zobaczenia :)

Kocham swój US - to jest dopiero różnica! 

Ale dziś miałam dzień załatwienia spraw urzędowych, więc pojechałam do drugiego urzędu. Tym razem do Zarządu Nieruchomości Komunalnych na Pragę. Musiałam tam dowieźć jeden kwit. Jak tylko tam się pojawiłam - mimo, że już rok tam nie byłam - i słowa poza dzień dobry nie zdążyłam powiedzieć - pani przyjęła mnie z uśmiechem na twarzy i słowami:
- Dawno u nas Pani nie było Kochanieńka.
Obejrzawszy kwit powiedziała: -Ojejej, to ja pani chyba źle powiedziałam, to nie do mnie z tym kwitkiem tylko na Jagielońską. Nie będę pani jednak ganiać w ten upał. Przekaże go. 
Sprawdziła tylko czy ma do mnie nr telefonu - klepnęła pieczątkę i spoko. Ale ja zapytałam jeszcze o Fundacje i lokale może dla trzeciego sektora. Czy może są jakieś?
No i co - i wyciągnęła segregatory, mówiąc przy okazji, ze oni to lubią takie organizacje, bo przynajmniej im płacą... No ale w tym rozdaniu co był - to wiedziałam, ze nic dla mnie nie ma - a zwalniające się lokale niestety tez nie spełniają moich wymagań. Ale dało się sprawdzić i pomóc? Dało!

No i wojsko. Wyobrażenie o wojsku miałam takie, że wszystko jest poukładane i na baczność.
Ale obiecanki cacanki spełzły na niczym. Kontakt miał być do piątku - a teraz cisza.
Człowiek dzwoni i dzwoni. I nikt nie odbiera.
Szlag mnie trafił. Trzeba było podjechać. Ale to nie takie hop siup, żeby się gdzieś dostać. Bo jak ktoś gdzieś nie odbiera to się i tak człowiek z recepcji do odpowiedniej komórki nie dostanie. 
No ale wykorzystując fakt, że jest gorąco to powiedziałam, że mi słabo, że sobie poczekam - a i może ktoś mógłby mi wody przynieść. Przeraziłam tego i owego tym, że mogę im kłopotu narobić. I, że trzeba będzie wzywać pogotowie i dowiedziałam się, że ów szacowna komórka przebywa na urlopie. Ale, że ów przełożony tej komórki w postaci jakiegoś stopnia żołnierskiego będzie jutro lub pojutrze obecny. Więc jutro lub pojutrze znów będę słabnąć :)))

A poważnie, to po cholerę oni mnie o tych stopniach informują. Przepraszam, ale ja tylko rozróżniam szeregowca od generała i odwrotnie. I co z tego, że mnie kiedyś tego na Przysposobieniu Obronnym uczono. Wiedza do niczego mi nie potrzebna - zapomniałam...

Odmeldowuję się zatem... przesyłając Wam trochę bryzy morskiej :))) (zdjęcie by moja mama)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz