niedziela, 9 czerwca 2013

Dzień dwieście dwudziesty dziewiąty - Potop

No i deszcz i burze pokrzyżowały mi plany.

Zostałam otoczona wodą. Z każdej strony. Ni hu hu nie dało się wyjechać poza uliczki osiedla. Wszystko zostało zablokowane przez straż pożarną i policję.

W garażu się natomiast pływało. Do piwnicy nawet bałam się zajrzeć.

Niedawno przyjechała straż pożarna. Wodę wypompowała.
Ale gdy weszłam już wstawić samochód do garażu nogi się pode mną ugięły. Zobaczyłam to tuz nad moim miejscem do parkowania:


Nawet widać na zdjęciu jak z świeżego pęknięcia kapie woda!
Oczywiście nie ma gdzie zadzwonić - numer do administracji jest tylko stacjonarny.
Ochrona zgłupiała. Zapisała tylko przy mnie zgłoszenie. Ale wpadliśmy z sąsiadem na pomoc zadzwonienia po pogotowie wodno - kanalizacyjne. Przyjechało. I to szybko.
Obejrzeli i pojechali. Bo stwierdzili, że to nie jest ich sprawa. Bo to ziemia w patio nasiąkła wodą i sufit w garażu przecieka przez ta ziemie!

Świetnie. No to wpadliśmy na telefon alarmowy katastrof budowlanych w woj. maz. (całodobowo) 0 600 779 268 (może komuś się przyda - choć tego nikomu nie życzę!). Niestety co usłyszeliśmy -  cytuje: "jak to nie katastrofa to proszę zadzwonić do powiatowego inspektoratu budowlanego rano".

Straż pożarna tez nie chciała spojrzeć - ta co wypompowywała wodę - bo bez zgłoszenia popatrzeć nie mogą. Zgłoszenie nic nie dało - bo trzeba "zadzwonić do powiatowego inspektoratu budowlanego rano".

Inaczej mówiąc, jak budynek pęka, woda cieknie, tynk się sypie - to nie jest żadna katastrofa i zagrożenie. I można czekać do rana... Polska!

Mam nadzieje, że przez ta ciężka ziemię, przez ciężką wodę sufit w garażu, a co za tym idzie, mój blok się nie zawali.

Samochód pozostawiłam na zewnątrz.

Dobranoc.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz