sobota, 8 czerwca 2013

Dzień dwieście dwudziesty ósmy - Rozczarowania

Mam czas rozczarowań.
Powinnam napisać o urzędach... Bo codziennie mi ręce opadają z ich powodów.
Ale chyba czara goryczy przelała się dziś przez ludzi.

Nie rozumiem często ludzi. Narzekają.
Złe czasy. Bezrobocie. Bieda. Nędza.

Ja tez narzekam, ale szukam rozwiązań. Choć nie jest lekko.

No i wyobraźmy sobie sytuację, że jest jakiś koncept na zrobienie czegoś razem - pociągnięcia jednego tematu razem. Ale nie za duża kasę - bo wiadomo, że jak się coś robi od początku i razem - to nie ma od razu koksów. Ale tez czegoś takiego, co wspierać będzie innych ludzi - można powiedzieć, że firma z sercem :)  I umieszcza się ogłoszenie na FB - z którego nie musi wynikać wszystko - bo wiadomo - chodzi tez o jak gdyby o "zabezpieczenie swojego pomysłu".  I zakłada się, że bardzo wiele osób jest bezrobotnych. Bo jest.

"Ogłoszenie: Dotyczy niestety tylko osób zameldowanych w woj. maz. i takich, którzy mogą się wpisać lub są wpisani do rejestru bezrobotnych. Ale ludzi, którzy nie marzą o kokosach a poprzez realizacje celów społecznych chcą zarabiać na życie. I takich z zamiłowaniem do gotowania, ale też dietetyków, dobrych organizatorów i ludzi, którzy z uśmiechem wychodzą do każdego człowieka - chorego i niepełnosprawnego. Ten rodzaj działalności będzie angażował ludzi od rana do nocy - w światek i piątek. Jeśli kogoś interesuje wstępnie tak zawoalowana propozycja - bardzo proszę o kontakt na priv. Nie, nie chodzi o usługi opiekuńcze..."

I dwie osoby słownie się odzywają.
A jak piszesz pytanie o co chodzi o ta bezrobotność. Jest czy jej nie ma?
To prawie lincz. Bo przecież nikt nie będzie pracował za głodowa kasę! (było to napisane? tylko było słowo o kokosach). W szczególności jak praca dzień i noc ( a znacie kogoś, kto prowadzi swój interes i nie jest zaangażowany w to od rana do nocy?).

No ja nie rozumiem i nie zrozumiem. Nie wiem z czego żyją ludzie bezrobotni. Nie no wiem - z pożyczania i nieoddawania :(

Ja nie mam i nie wyobrażam sobie możliwości życia jako pijawka...
Żal mi, że ludzie którym kiedyś pomagałam  maja mnie w dupie i żal mi, że ludzie do których wyciągam rękę (tez w jakiś sposób w potrzebie) tez maja mnie w dupie i nawet pytać im się nie chce. Jak bym była w sytuacji dobrobytu jak jeszcze rok temu - to oczywiście miałabym wianuszek ludzi, którzy coś chcą i podobno dla nich jestem dobrym friendem. Weryfikacja, weryfikacja, weryfikacja i w sumie smutek...

No ale tez wiem, ze ludziom nie da się na siłę pomóc.
I tez wiem, że ludziom łatwiej żyć narzekając, w świadomości, że wszystko im się należy i pasozytując...

Zawsze mnie dziwiło - jak to jest, że ludzie bez pracy często więcej spędzają czasu na rożnego rodzaju rozrywkach i przyjemnościach i otaczając sie różnymi przedmiotami. Hmm... No tak to takie proste... brać od innych... i zapominać, ze się od nich bierze...

Ciężka pogoda to i kot ziewa :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz