czwartek, 13 czerwca 2013

Dzień dwieście dwudziesty trzeci - Dzieci za szybko rosną

Od września ub. roku do czerwca tego roku dziecko mi urosło o 2 numery...
I w ciuchach i w butach... i we włosach :)))))

Nie wyrabiam... Kupowałam rzeczy i tak o numer większe - i tak dobrze, że na to wpadłam... a teraz...mogę sobie wszystko pooddawać.
A spodenki z zeszłego roku - takie letnie i krótkie - nie wciskają się na tyłek, mimo, że mój syn to szczupak.
Kurtki - do pasa sięgają. Buty znów trzeba kupić.

To jakiś obłęd. Zawsze wszystko na raz się zwala. I to właśnie na koniec roku szkolnego.

Dzieci zdecydowanie za szybko rosną. W szczególności wtedy za szybko rosną jak mamy maja na głowie inne problemy... I w sumie zawiesiłam się dziś myśląc o kupowaniu, że ja nie pamiętam kiedy ostatnio sobie cokolwiek kupiłam... Ale olać - ja  nienawidzę robić zakupów. Przynajmniej nie mam powodów do chodzenia po sklepach... Choć sama trochę śmiesznie wyglądam w za dużej marynarce na spotkaniach... :))))
Ale przynajmniej mam powód do zachwalania normalnej metody odchudzania :)))))

A dziś właśnie na spotkaniu podano tez rozmawiającym po sałatce w porze lunchu. Miłe, bo dawno się nie spotkałam z takimi sytuacjami na rozmowach w korporacjach.

Obiad - Sałatka grecka. Bez pieczywa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz