środa, 20 marca 2013

Dzień sto czterdziesty ósmy - Nerwobóle - czyli czuje, że żyje

Jedna noc nieprzespana i już mój organizm sobie nie radzi.

Mogłam tak jakoś funkcjonować przez prawie 3 miesiące z przeziębieniem - a teraz najwyraźniej już taki maraton nie przejdzie. Jedna noc zawalona położyła mnie prawie dosłownie.
Prawie, bo jednak zagryzłam zęby i ruszyłam się do roboty.
Pociesza mnie to, że jednak wychodzę  z domu - bo to wskazuje na to, że nie mam depresji :)))))

A dlaczego wspominam tu o depresji? A z tego powodu, bo wiele osób na nią cierpi - i może warto znać fakty o depresji - żeby zdarzyć do ludzi z pomocą... Czasami jej ani sami nie zauważamy ani też tylko widzimy uśmiech na twarzy innych ludzi. I jak tu często piszę, bądźcie wrażliwi i patrzcie uważnie na ludzi, którzy są obok... A tu znalazłam własnie parę faktów na ten temat... Przy okazji przeczytajcie, proszę...

No więc nie ma we mnie braku zainteresowania życiem codziennym. Chciałabym przez chwilę, żeby mnie nie obchodziło, ale... czasami mi się wydaje, że dziecko mnie trzyma przy życiu i nie pozwala zwariować.

Wracając jednak do reakcji na stres i nieprzespaną noc no to neuralgia mi dała tak w kość, że piszę jedną ręka na klawiaturze. Jazda samochodem to zadanie prawie nie do zrealizowania. Skończy się niestety tym, że pójdę jutro do lekarza - co mi kompletnie nie pasuje - szczególnie przed świętami. Przypominam, że niestety w obecnej chwili jestem freelancerem - jak i nie jestem ubezpieczona. A zleceń tez jakoś przed świętami mniej. Więc fakt, że muszę iść do lekarza przyprawia mnie o kolejne siwe włosy. No ale trudno.

Zawsze myślałam, że jak coś boli - to tylko może jedno... a nie wszystko na raz.
No to dziś się dowiedziałam, że owszem może... Bo chyba jednak wiosna idzie. Bo do całości dopadła mnie migrena - która u mnie niestety leczy się tylko w jeden sposób - czyli ze zwisem łba nad miską sedesową.

Niestety do wieczora tej czynności wykonać nie mogłam.
A na dodatek jeść przez cały dzień tez nie mogłam. Wciskałam w siebie tylko tony wody.

No do tego wszystkiego oczywiście nadal ćwiczyć nie mogę - co mnie już naprawdę doprowadza do szału - ale chyba o tym napisze słowo jutro.

A teraz muszę przygotować kolację synowi - a niestety w tym całym bolącym dniu - nie zdążyłam kupić chleba. Będzie naleśnik. Który niestety tez mi jakoś nie wyjściowy wyszedł - zdjęciem się podzielę tegoż, bo jak pisałam ani kęsa dziś nie zjadłam...

Kulinarna wtopa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz