Te polskie palmy niebaziowe tylko robione z suszków przypominają mi lalki voodoo.
Kojarzą mi się tak od dawna, bo babcia mi mówiła, że takiej palmy to nie należy wyrzucać do śmieci tylko trzeba spalić. Bo inaczej nieszczęście w domu zagości.
No dobrze, nie jestem pewna czy tak babcia mówiła, ale z jakiegoś powodu mi to siedzi w głowie.
I tak sobie wyobrażałam, że taka palma to trochę jak postać człowieka. I trochę jak z tymi lalkami - lalkę skrzywdzisz - człowiekowi coś się stanie. Palme wyrzucisz - szczęście z domu wyrzucisz...
Naciągane podobieństwo? Może. Ale czasami odczuć związanych z przedmiotami nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Więc w kościołach widzę las palmowych lalek.
A jak widzę lalki, to myślę sobie czasami, że chętnie bym zrobiła takie cztery laleczki. Tyle się ich nazbierało. Tylu mam takich ludzi, co mi dali popalić, sami wbili mi szpile w serce i wiele złego mi uczynili. I myślę, że świadomie. Tak naprawdę to gdyby nawet mi tylko krzywdę zrobili, to nie myślałabym o nich źle, ale przekłada się to na życie mojego dziecka.
A kto pośrednio nawet przyczynia się do jakiejś nawet niewielkiej krzywdy mojego dziecka - jest moim śmiertelnym wrogiem. Przez ułamek sekundy tak myślę tylko. Kiedy mi jest gorzej. Smutniej i trudniej. Bo serio, to im wybaczyłam... ale sobie nie umiem jeszcze wybaczyć, że dopuściłam do tego... Więc te lalki to raczej mi się należą :)
A zatrzymując myśl na chwilę na tych ludzkich krzywdach, mam nadzieje, że nie jestem powodem dla nikogo do stworzenia takiej kopii mnie w postaci takiej lalki. I mam nadzieje, że nikomu nie jestem powodem do smutków. A jeśli jestem - to chciałabym o tym wiedzieć, żeby wszystko zrobić, żeby zostało mi wybaczone...
I może te dni wielkopostne - w tradycji - dni skupienia - to tez moment na to, żeby zatrzymać się na chwilę i zastanowić się czy jest ten ktoś zraniony przez nas... Bo czy można być szczęśliwym jeśli nasze szczęście osiągamy kosztem kogoś. Kto stał na naszej drodze. A kto jedna łzę uronił przez nas? I nie pisze tu o wielkich złych czynach, tylko takich drobiazgach - np. złym słowie, braku chęci zrozumienia, czy z powodu naszego zaniechania...
I sobie myślę, że sam akt przeproszenia, zadośćuczynienia nie jest tak trudny do zrealizowania jak sam fakt odkrycia tego, że komuś coś złego uczyniliśmy przez słowo lub uczynek... w tym szaleństwie życia, gdzie częściej ważniejsze jest nasze ja... niż inni - inne stworzenia.
Precz z lalkami voo doo :)
Obiad - Postnie - Kasza kuskus z pieczarkami duszonymi na łyżce masła |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz