wtorek, 5 marca 2013

Dzień sto trzydziesty trzeci - Policja mnie kocha

Oj kolejny dzień dziwny mi się wydarzył.

Zaczęło się tak, że miałam umówione spotkanie w Arkadii. A, że nastał piękny wiosenny dzień a miałam tylko jedno spotkanie - postanowiłam w ramach sportu (nadal nie ćwiczę, bo mnie neuralgia jeszcze trzyma) przespacerować się - zamiast jechać samochodem. I dla zdrowia a i oszczędność.

3 km w jedną stronę - to nie jest jakiś straszny dystans.

Idę sobie spokojnie ciesząc się wiosną i nagle podjeżdża z boku radiowóz. Radiowóz staje. W ogóle się nie przejęłam tym, bo od chodnika do ulicy dzielił mnie pas trawnika i jakoś pomyślałam, że faceci będą łapać piratów drogowych. Ale nie!

Nawet się nie zatrzymałam, nie spojrzałam.

I słyszę wołanie: - Proszę pani, proszę pani!

I co ja na to? Idę dalej. Myślę sobie - tu nic nie ma, a jak ktoś się podszył pod policję. A w ogóle to muszę się zatrzymać? No raczej im uciec mi się nie uda. Ale idę dalej - przecież mogę mieć w uszach słuchawki!

A ten dalej krzyczy z okna. I samochód się cofa mnie jakby goniąc.

Zatrzymał się i wyskoczył jeden i podszedł do mnie. Ja przerażona. Co ja znowu zmalowałam. Nic nie widziałam. Nie wiem o co może mu chodzić...

A ten mi się przedstawia (nie wiem nawet jakie podał nazwisko, stopień i nawet jaki kolor oczu miał) i mnie pyta!

- Czy nie ma może pani użyczyć jednego papierosa...?

No cholera jasna. Co oni się mnie uczepili!

Ale to był dopiero początek tego dziwnego dnia....

P.S. Jedzenie nadal postne. No jeszcze dziś... ani nie mam czasu na myślenie ani tez za bardzo możliwości na szaleństwa... bo znowu ktoś mi wisi... za robotę. Jutro ma to się zmienić.

Kolacja - Śledź znowu :) z gotowanym ziemniakiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz