wtorek, 19 marca 2013

Dzień sto czterdziesty siódmy - Refleksyjnie

Czasami błaha sytuacja przepoczwarza się w nieprzespaną noc i łzy połykane... i myśli niepoukładane - których układanie trwać może później dniami i nocami... 

I moja pierwsza myśl dzisiejsza jest taka, że niektórzy ludzie powinni pokłony bić niebiosom za to, że maja takich przyjaciół, którzy bezwzględnie staną za nimi murem. 

Druga myśl to taka a raczej pytanie, jak ma się czuć człowiek, któremu ktoś mówi, że ma mały rozumek a tłum ludzi nie zaprzecza. Może to jednak prawda? Kim on jest? Jaka jest jego wartość? Jego dla siebie? I jego dla innych? 

A trzecia to taka, że chciałabym, żeby za mną choć jeden głos zawsze stawał w obronie i mnie rozumiał (nie, nie ma to nic wspólnego ze słowem "kochać") - żebym nie była taka sola - ale też, żeby nie był to głos bezwzględny - i, żeby ten ktoś kopał mnie tez wtedy gdy zapomnę o szacunku do innych ludzi... 

Bo wtedy to już nie będę sola - tylko mnie po prostu jako człowieka nie będzie...

"Kiedy człowiek przestaje być stróżem, pojawia się zniszczenie, serce robi się suche" Papież Franciszek 

Drugie  śniadanie - Kisiel (słodka chwila) z błonnikiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz