piątek, 1 marca 2013

Dzień sto dwudziesty dziewiąty - Przystanek Kolejowa

Rzadko kiedy zdarza mi się znaleźć takie miejsce kulinarne w Warszawie, które później mogę polecać wszystkim.

Mam takie miejsce, gdzie najbardziej smakuje mi kawa. Albo takie, gdzie tylko wpadłabym na frytki. Albo ulubiony sushi bar. Albo takie miejsce na romantyczne spotkanie. Albo takie, gdzie najlepiej się rozmawia o interesach. Albo takie gdzie warto wpaść na śniadanie.

Ale też bardzo mało mam takich miejsc na swojej kulinarnej mapie - gdzie można polecić wszystko co w karcie. A poza tym bardzo często jest tak, że coś co było fajne niestety z czasem szlag trafia - bo np. główny kucharz się trafia...

Ale dziś z takiego powodu, że miałam sprawę do załatwienia dotarłam wreszcie na Przystanek Kolejowa (Bar u Piotrusia, ul. Kolejowa 9/11). Juz o tym miejscu dużo dobrego słyszałam. A faktem jest tez to, że głównym zawiadowca tej stacji jest mój znajomy. Znajomy pisarz proszę Państwa.

I miejsce to to nie jakas restauracja - tylko bar z jedzeniem domowym. Ale jakie to jedzenie domowe!
Kiedy jedliście ostatnio zupę z maślaków - gdzie więcej treści niż wody?
A własnej roboty kopytka z kurkami?
Albo lepione powiedziałabym "na żywo" pierogi.  A kompot słodzony miodem?

No a tego mogę sie założyć, że mogliście nigdy nie jeść - smażonego śledzia!

Śledzia wzięłam na wynos. Dzieciak zjadł trzy z ziemniakami i surówka z kapusty. A on i ryba to ciężka sprawa. Jednak spałaszował w trzy sekundy. Ja dwa zjadłam jako obiad. I już za tym smakiem tęsknie.

Na miejscu trzeba poczekać chwilę - bo jak pisałam wszystko jest robione na miejscu - w trakcie oczekiwania.

A o miejscu świadczy ilość osób, które to miejsce nawiedzają. I choć tak ukryte to miejsce, to drzwi się nie zamykały...

Kuchnia jak u mojej babci... a klimat jak w domu... (i tanio!).

Polecam...
Obiad - Śledzie w cebulowych piórkach


1 komentarz: