poniedziałek, 18 marca 2013

Dzień sto czterdziesty szósty - Marcowe strachy


Marzec to nie jest dobry miesiąc.
Chyba już pisałam, że jest to miesiąc gdy bardzo dużo statystycznie osób umiera. Nie chce mi się szukać statystyk - ale zawałowców mnóstwo, udarów, wylewów... :/

Szaleństwo ciśnienia, zmiany pogody ale i tez stany depresyjne.

Po  tegorocznej  szarej  zimie, przynajmniej troszeczkę słońca wyłazi, ale wyłazi na chwile, w sumie rozdrabniając nas.

Człowiek  albo pada na pysk albo zasnąć nie może. Przyroda jak wytknie nosa spod psich kup to zaraz zostaje zmrożona i wbita z powrotem w ziemie.

Nie  lubię  marca.  Myśli  wtedy  mam złe. Boje się ciągle czegoś. Mam wrażenie, że nic się nie uda. I sny mam niespokojne.

I  dziś  obudziłam  się  rano  po  takich  burzliwych  snach nocnych z olśnieniem, że:

śmierci się boję (bo jeśli nie będę pewna przyszłości swojego  dziecka,  to  nie  wolno  mi  umrzeć),

boję się, że sobie nie poradzę  sobie finansowo iz najdziemy się na bruku bez wiktu i opierunku,

boje się, że za mało dziecku poświęcam czasu i za mało mu pokazuje świata

i boje się, bardzo się boje ludzi, bo nie chce  żeby  ktokolwiek  mnie  w życiu jeszcze skrzywdził - bo tego kolejnego razu nie przeżyje.

I takie myśli mnie obudziły. I funkcjonować jakoś dziś nie mogę. Łapię się za różne rzeczy - a te myśli - one natrętnie wracają...

Boje się...

Niech przyjdzie już wiosna i zabierze strach i da nadzieje... :)


Obiad - Spaghetti z mięsem mielonym, sosem pomidorowym,
startym serem i pietruszką - bez dodatkowego tłuszczu (mięso smażone tylko na tym co miało w sobie)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz