Marzec to nie jest dobry miesiąc.
Chyba już pisałam, że jest to miesiąc gdy bardzo dużo statystycznie osób umiera. Nie chce mi się szukać statystyk - ale zawałowców mnóstwo, udarów, wylewów... :/
Szaleństwo ciśnienia, zmiany pogody ale i tez stany depresyjne.
Po tegorocznej szarej zimie, przynajmniej troszeczkę słońca wyłazi, ale wyłazi na chwile, w sumie rozdrabniając nas.
Człowiek albo pada na pysk albo zasnąć nie może. Przyroda jak wytknie nosa spod psich kup to zaraz zostaje zmrożona i wbita z powrotem w ziemie.
Nie lubię marca. Myśli wtedy mam złe. Boje się ciągle czegoś. Mam wrażenie, że nic się nie uda. I sny mam niespokojne.
I dziś obudziłam się rano po takich burzliwych snach nocnych z olśnieniem, że:
śmierci się boję (bo jeśli nie będę pewna przyszłości swojego dziecka, to nie wolno mi umrzeć),
boję się, że sobie nie poradzę sobie finansowo iz najdziemy się na bruku bez wiktu i opierunku,
boje się, że za mało dziecku poświęcam czasu i za mało mu pokazuje świata
i boje się, bardzo się boje ludzi, bo nie chce żeby ktokolwiek mnie w życiu jeszcze skrzywdził - bo tego kolejnego razu nie przeżyje.
I takie myśli mnie obudziły. I funkcjonować jakoś dziś nie mogę. Łapię się za różne rzeczy - a te myśli - one natrętnie wracają...
Boje się...
Niech przyjdzie już wiosna i zabierze strach i da nadzieje... :)
Obiad - Spaghetti z mięsem mielonym, sosem pomidorowym, startym serem i pietruszką - bez dodatkowego tłuszczu (mięso smażone tylko na tym co miało w sobie) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz