niedziela, 10 marca 2013

Dzień sto trzydziesty ósmy - Kot

Nie miałam siły ani ochoty wczoraj nic napisać... Przepraszam.

Za to dziś. Pierwszy rzut oka i serce mi mocniej zabiło.
Oczy mi się zaświeciły.
Zobaczyłam na zdjęciu rozrabiakę - zadziorę i zbója, który z kanapą nie ma nic wspólnego...
Charrrrakterne oko.
Charrrakterne umaszczenie.
Charrrrrne pacnięcie łapką.
I ciekawość we krwi....

Poczułam, że to jest członek mojej rodziny.
Mam nadzieje, że tym razem się uda, choć... money, money, money... ale będę się martwić później...
Teraz się gapię bez końca...

Ale czy nie mam racji, że jest to TEN JEDYNY?

Żródło: http://mikomalowo.blogspot.com/

Żródło: http://mikomalowo.blogspot.com/

Żródło: http://mikomalowo.blogspot.com/





3 komentarze:

  1. Kotek śliczny. A może nierasowego, za darmo, szukającego domu? Tyle ich. Sama takiego wzięłam i bym nie zamieniła choć brzydki jak nieszczęście. Naprawdę brzydki :) Ale mruczy i przytula się non stop czyli kocie obowiązki wypełnia.

    Kaśka

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie jedynymi rasami na których sierśc nie jestem uczulona to maine coony lub leśne norweskie. Miałam w swoim zyciu dachowca i niestety skończyło się to przymusem oddania kociaka do innego właściciela. Ponad to, tego nie napisałam wczesniej, moj syn uczestniczy w terapii felinoterapii - w ktorej wykorzystuje się własnie te dwie rasy... To nie jest moje widzimisie i kaprys - a jak pisałam z kasa krucho i latwiej byloby przygarnąć nawet nie jednego kociaka - wiec naprawde temat jest przeze mnie przemyslany...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być "niestety jedynymi rasami" - coś mi sie poplatalo z klawiatura i touchpadem

      Usuń