Nie umiem sobie z nim poradzić. Z uczuciami, które wzbudza nie umiem sobie poradzić.
Zamiast miłych wspomnień, które wiążą się moim tatą, mam raczej dzień złości na świat i Boga.
I choćbym nie wiem co nie robiła - rozkładam ten dzień z przeszłości na czynniki pierwsze.
Złość i gniew...
A smutek, no jest - ale to dlatego, że to my do cholery czujemy się opuszczeni.
I jeszcze jak taki rollercoaster uczuciowy jest we mnie i przeskakiwanie od gniewu do smutku to w tym wszystkim zatraca się sens życia... bo ile wiary w sobie trzeba miec, żeby wierzyc i zyc dla przyszłości - po śmierci.
Więc nie będę więcej pisać dziś.
Idę na swój rollercoaster.
Buziaki!
Update (19:41):
Zlazłam już z tego swojego rollercoastera emocjonalnego. Widocznie tak musi być, że tego, konkretnego jednego dnia i tej jednej nocy musza z kątów wyjść wszystkie złe wspomnienia i wywołać w mojej głowie i sercu wojnę wiary z niewiara, nadziei z beznadzieja i miłości z nienawiścią ale też łez z śmiechem...
Żeby to co najważniejsze zwyciężyło i dało szansę na przeżycie kolejnego roku bez ciężaru przeszłych zawirowań... a z siłą na nowe życiowe wydarzenia. Nie przeszłością się wszak żyje tylko nauką z niej wyciągnięta.
Spokojnego weekendu Wam życzę. Ale tez ciekawego, inspirującego bo nuda nas niszczy... :)
źródło: xaxor.com |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz