Otóż moja utalentowana plastycznie przyjaciółka wprowadziła się pewnej jesieni do nowiutkiego mieszkania na nowiutkim osiedlu. Bloki niewielkie - 3 piętrowe. Dwa mieszkania na piętrze.
Czyli 8 mieszkań na jednej klatce.
Czuła się dość obco - bo jakoś nie mogła zapoznać się z sąsiadami. Ludźmi przyjezdnymi do Warszawy tak jak ona. Tak się złożyło, że byli to reprezentanci singli. Mówiła, że raczej w jej wieku. Nie podobało jej się, że jak czasami była w potrzebie - to spode łba patrzyli i tyłkiem nie ruszyli.
Ale nie poddawała się. Po jakiś 2 miesiącach od jej przeprowadzki do wymarzonego mieszkania nadeszły Mikołajki.
Postanowiła sobie, że każdemu z panów na klatce zrobi gifcik - ale też z podtekstem.
Zrobiła z patyczków rózgi. Obsypała je brokatem. Przyczepiła wstążeczki. Do nich przypięła po malutkim Mikołaju z czekolady i mini bombeczce. Cacko zapewne jej wyszło - bo jak pisałam wyżej - dziewczyna talent posiadała.
Sobie taki gift tez zrobiła. Nocą przywiązała gifciki do klamek sąsiadów. I poszła spać.
Rano zadowolona - ale tez ciekawa reakcji kolegów z klatki - otworzyła drzwi, żeby zgarnąć swój gifcik. Niestety na swojej wycieraczce znalazła zniszczone 4 rózgi i kartkę z napisem
"proszę nie śmiecić na klatce".
Cóż mam więcej pisać...?
II Śniadanie - Babeczki z pastą bazyliową i paprykową |
Kolacja - Zapiekanka z cukinii z fetą |
Śniadanie - Prowansalska tapenada z kolorowymi oliwkami i kukurydzą, świeżymi warzywami i ciabatką paprykową |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz