wtorek, 4 grudnia 2012

Dzień czterdziesty trzeci - Pakuneczki

Śniadanie - Ziołowa ricotta podana z sałatą, świeżym ogórkiem i mini grahamką
Mikołaj jest zaopatrzony we wszystkie gifty pod choinkę.

Drobiazgi, drobniaczki -  niestety takie będą święta.
Taki los, takie moje decyzje, takie konsekwencje.
Wściekła tylko nadal jestem na siebie, że nie stoję na nogach tak jak planowałam na koniec roku. Ale spokojnie, jeszcze trochę.

Ale wracając do prezentów.
Zdycham więc nie mam siły na żadna umysłową pracę. Katar siedzi mi też w mózgu. A, że pojutrze Mikołajki i gift dla syna musi być zapakowany - wzięłam sie za pakowanie.
Chce tą najtrudniejszą część świątecznej przyjemności mieć za sobą. Przyjemności bo lubię być Mikołajem.  Niestety mam naprawdę dwie lewe ręce do pakowania.
Nie sądze, żeby ktoś chciał mnie w roli pakowacza widzieć.
Wszędzie walają się papierki. Wszędzie można się przykleić do taśmy przezroczystej. A jeden prezent jest pakowany po sto razy :)
Ile się napocę przy tym - tylko ja wiem... Ale też jakoś mniej czuje szalejącą we mnie grypową rewolucję. E... Nie - jednak się dziś poddam... Dobrej nocy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz