poniedziałek, 17 grudnia 2012

Dzien pięćdziesiąty szósty - Ogłoszenia parafialne

Właściwie nic ciekawego nie mam do powiedzenia - bo nic - poza tym, że mi kolejne spodnie z tyłka spadają w zasadzie nic super sie nie zdarzyło.
Nie ćwiczę - bo jak pisałam - po ciężkich pracach domowych - raczej nie miałam siły na nic i czułam się głodna. Ten moment nadejdzie, jak zwiększę ilość kalorii.

Z innych ogłoszeń parafialnych to nadal zdycham. Zafundowałam sobie kurację bombową - do diety dorzucam całą główkę czosnku. Dodatkowo rutinoscorbiny po 10 o każdej porze dnia, do tego aspiryna, sinupret i na wieczór syrop uspakajający. Niestety uspokojenie nic nie daje - dłuzej niż godzinę nie prześpię. Budzi mnie atak kaszlu. Przerwa i znów próbuje spać. Czuję sie wykończona.
Daje sobie jeszcze 3 dni. A dlaczego tak zwlekam - no bo przeciez nie jestem ubezpieczona i za wszystko musze płacić...

No a płacić - tu jest kolejny powód frustracji...
W ramach moich ulubionych fuch - zrobiłam dość dużą rzecz w przeciągu ostatniego miesiąca. na zamówienie zacnej instytucji. Fucha miała mi dac przetrwać ze spokojem kolejny miesiąc.
Ale mnie wyrolowała.
Najpierw ciągle poganiali. Jak dostali to co chcieli - i wiem skądinąd, że byli zachwyceni. Tak zamilkli.
A, że ledwo żywa jestem - nie mam w tej chwili siły walczyć.
Żeby już wszystko wróciło do normy. Byle do Świąt.

Podwieczorek - Ciastka z płatkami owsianymi i bakaliami
Obiad - Pieczona pierś z kurczaka w glazurze
z ryżem jaśminowym i surówką z białej kapusty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz