czwartek, 13 grudnia 2012

Dzień pięćdziesiąty drugi - Ćwiczenia a 1000 kcal

Narobiłam się dziś nieźle.
Fizycznie się narobiłam.

Otóż przeszkadzał mi w kuchni wielki baniak jabłkowej jeszcze-nie-nalewki. Taki 20 litrowy.
Stał na podłodze przy lodówce. Wiadomo - do lodówki podchodzi się dość często.
A w okresie przedświątecznym jeszcze częściej.
Ja tylko sprawdzam jak wielka wichura hula w mojej lodówce. Im większa - tym lepiej. Nie ciągnie mnie do skosztowania kawałeczka czegoś tam.
Zajęta jest tylko jedna półka z jedzeniem dla juniora. Do świąt.

Jednak butla mi przeszkadza - niezależnie od wyposażenia w produkty lodówki.
Postanowiłam ją przelać po 6 tygodniach stania - i zostawić już bez owoców.
W tym przypadku nalewka była na 5 kg jabłek - podziabanych na nieregularne kawałki.
Przelanie to pikuś - ale wydobycie jabłek z gąsiora z wąskim gardłem było nie lada wyczynem.
2 godziny szarpałam się z tym problemem. Trząsałam butlą, wyciągałam widelczykiem do ciasta te jabłka... Później jeszcze przecierałam blenderem i przeciskałam przez sito - aby wycisnąć ostatnie soki..
Ręce mnie bolą jak diabli. Siłownia za darmo! Siłownia w domu!

Ale to, że mięśnie czuje to super... gorzej, że czuję się głodna i boli mnie lekko głowa.
Spaliłam pewnie niezła ilość kalorii...
No to jak tak się czuje po pracach domowych - to jak mam ćwiczyć?

Kolacja - Krokieciki pieczarkowe z kiełkami słonecznika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz