niedziela, 21 kwietnia 2013

Dzień sto osiemdziesiąty - Badyle

Miałam zamiar dziś rano zrobić porządki na balkonie.

Konkretnie chodzi o to, że posadziłam 2 lata temu winobluszcz. W donicach.
Ten winobluszcz rozrósł się przepięknie. W ciągu jednego sezonu miałam calusieńki zielony balkon.

No ale trwało to tylko przez sezon. Nie wiedziałam, że moim podstawowym błędem było to, że posadziłam go w donicach... Bo niestety zimą korzenie tej rośliny przemarzły.

Wczesną wiosna ubiegłego roku jeszcze miałam nadzieje, że roślina odbije. Patrzyłam na podobne gatunki na innych murach w okolicy i okazało się, że winorośle po prostu wypuszczają pęki dośc poźno w stosunku do innych roślin.

Dlatego zgodnie z informacjami w net podziabałam roślinkę i podlewałam sowicie. No ale nic z tego. Nic się nie działo.

W związku z  tym, że brakowało mi zieleni kupiłam sadzonki tym razem jakiejś mrozoodpornej odmiany.
Mało tego - miała być to roślina piąca się po murze. Okazała się bublem. Po raz kolejny kupiłam coś taniego. Podstawowa wadą tejże było to, że nie pięła się po murze, tylko trzeba było budować jej tyczki do pięcia się. Albo puścić linkę. Ale nie miałam zamiaru budować jakiś dziwnych konstrukcji na balkonie.

Poza tym roślinka okazała się dość wymagająca jeśli chodzi o dostarczanie wody. A wiadomo, że człowiek może mieć z tym kłopot, szczególnie w sezonie wakacyjnym.

Tak więc miałam nie piękny balkon - tylko balkon z badylami.

A teraz na dodatek okazało się, że roślinka wcale taka mrozoodporna nie była i gałązki są suche i łamliwe.
jedyne co mi pozostaje to wykopać badyle i zasadzić nowe...

Ale jakoś mi odeszła ochota na cokolwiek, bo i ta wiosna jakaś dziś była niewiosenna rano. A i jakoś w tym roku zieleń nie wybucha nagle tylko się leni.

Leniwe to wszystko - natura leniwa - to dlaczego mi się ma chcieć?

Kot poznaje badyle :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz