wtorek, 9 kwietnia 2013

Dzień sto sześćdziesiąty ósmy - Pożyczkożercy

Dzieje się dzieje, więc trochę jestem opóźniona z wrzucaniem notek.

Pierwsza rzecz to taka, że już widzę światełko w tunelu jeśli chodzi o rożne moje własne kwestie biznesowe.
Jak wszystko pójdzie dobrze, to w przyszłym tygodniu pójdzie do rejestracji w sądzie Fundacja :)

Związana z tym sprawa jest taka, że nie wiedziałam, że do cholery ten proces może trwać nawet 3 miesiące. A ja nie mogę tyle czekać. Bo to radykalnie wpływa na moje wszelkie plany. Podobno są metody przyspieszenia. Ale też, żeby ona mogła prowadzić działalność, to niestety muszę mieć jakieś umocowanie do rozmów z partnerami. Nie mogę czekać 3 miesięcy. Nie dam rady. Nie mam już siły działać na stu frontach jednocześnie, bo trafię do psychiatryka. Nie dam rady też przez kolejne miesiące łapać fuch. Bo sezon wakacyjny się zbliża i ich po prostu od czerwca nie będzie. Dlatego plan był taki, że Fundacja zacznie działać w pełnym zakresie już 1 lipca.

Fatalnie się z tym czuje. Znów opanował mnie strach. Wyrzucą mnie z mieszkania. Zabiorą samochód. Boję się.

Sprawa druga i trzecia nabierają tempa - ale jeszcze żółwie jest. Ale o tym wkrótce. Cieszy mnie to bardzo. Bo wierzę w to.

Tak czy inaczej czuję się jak koń po westernie. Ale nikt nie mówił, że jest łatwo. Niby bliżej a trudniej.

Byłoby dużo łatwiej gdybym nie była pożyczalska. Człowiek jest taki głupi, że jak go stać, to nie potrafi odmawiać potrzebującym. Swoje oszczędności pożycza, żeby ktoś przeżył. Nie myśli o tym, że sam może być w kłopocie. No a jak się tak stanie. To już nie może od nikogo nic otrzymać z powrotem. Cały świat ma go gdzieś. Ale sam był głupi. Zwroty i dałyby mi ulgę. Szczególnie z obozem syna. Wściekam się, że przez moje decyzje - moje serce - dziecko mogłoby na obóz nie pojechać... Tak - dowalił mi ten obóz po głowie. Dziesięć tysiów nagle urodzić :(

Zastanawiam co pożyczkę biorący sobie myślą. Czy jak proszą o pomoc to już zakładają, że komuś innemu nie oddadzą? Nie jesteśmy bankiem - nie mamy na ludzi bata. W postaci komornika choćby. Ale to straszne, że ludzi Ci nie myślą o tym, że ja nie mam takiej sieci społecznej od której mogłabym w sytuacji skrajnej pożyczyć. I nie umiem pożyczać. Nie ważne - znów - jestem sobie sama winna.

I choć to strasznie trudne dla mnie po prostu wiem, że już nigdy nikomu w taki sposób nie pomogę - jeśli wszystko się ułoży  A ułożyć się musi.

Tak czy inaczej światełko w tunelu świeci ciągłym światłem i tego się będę trzymać.

Obiad -  Porcja pielmieni to 17 małych jak paznokieć pierożków, nadziewanych chudym z czosnkiem mięsem (zdjęcie by Justyn)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz