piątek, 5 kwietnia 2013

Dzień sto sześćdziesiąty czwarty - Aaaa kotki dwa

Jestem chora - to po pierwsze.
Zastanawiam się czy na jeden dzień nie odpuścić sobie diety i zjeść porządny rosół.
Normalnie płakać mi się chce z bezsilności. Pisać mi się nic nie chce nawet. A raczej siły nie mam. Ale już, już wstaję na nogi... :)

Ale po drugie to był najdłuższy najkrótszy tydzień. Bardzo dużo się działo.
Kropka nad i był kurier, który mnie totalnie wnerwił. Wpienił mnie kurier z GSL. Co to w ogóle za popieprzony pomysł, że przyjeżdża między 8-16 dwa razy i zostawia awizo. I sobie mam teraz jechać na Grójecką do centrali po odbiór paczki. Po to wybrałam dostawę kurierem przedmiotu od dostawcy z Warszawy, żeby do cholery nigdzie nie jeździć! boszzzz.... A to miał być upatrzony prezent na urodziny syna. Na jutro. Na szczęście mam backup - ale... 

A po trzecie mogę Wam już oficjalnie powiedzieć, że za tydzień o tej samej porze będę miała dwóch nowych członków mojej familii. Dwa małe kotki. Dwa leśne norweskie. I ta myśl trzyma mnie przy życiu.
Tak, może i jestem lekkomyślna, może oszalałam, bo na ciężki już łeb biorę nową odpowiedzialność...
Ale nowego życia w domu potrzebuje... 

Spokojnej nocy...

zdjęcie z bloga mikomal.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz