środa, 24 kwietnia 2013

Dzień sto osiemdziesiąty trzeci - Śmieci


Moja przygoda z US nadal trwa...

A ja parę słów o śmieciach sobie napiszę.
Bo tak mi przyszło na myśl, kiedy wczoraj przewalałam papiery.
Mam  jakaś ryzę papieru do wyrzucenia - stare pity. Szlag mnie w sumie trafia, bo przez te urzędowe jazdy to człowiek tych papierów ma tony.
W  teorii chyba 5 lat mamy przechowywać dokumenty do różnych rozliczeń - firmy 10. Jednak już nie raz przejechałam się na tych terminach. Np. jakiś  czas temu plus, w którym miałam komórkę przez rok w 1998 roku - wysłał   mi   jakiś  windykacyjny  papier.  gdybym  nie  miała  tychże dokumentów  to  dziś płaciłabym jakieś kosmiczne odsetki windykacyjne. Ale miałam ten papier przez przypadek.

W  moim  domu  byłoby  idealnie, gdyby nie te stosy papierów w różnego rodzaju  teczkach.  I  chętnie  bym  się  tego śmietnika pozbyła... No ale...

Ale już jak chciałabym wyrzucić, to nie mam gdzie. No w teorii mam, bo mam  piękne  trzy pojemniki do segregacji śmieci. Ale ponieważ panowie podjeżdżają  śmieciarkami akurat zawsze jak mi się spieszy - to widzę, że to wszystko wrzucają i tak do jednej śmieciarki.

Jaki to ma sens?

I  jaki  będzie  miało  sens ta "tańsza" usługa wywozu śmieci w formie segregacji?

O  ile  pamiętam - to różnica w moim rachunku wynosić będzie jakieś 30 zł.  Ale  jak  człowieka  w bloku sprawdzić czy rzeczywiście segreguje śmieci?  Pomijając  to, że i tak wszystko pójdzie do jednego wora. A w ogole  to  zaczepiłam pana dozorcę i spytałam jak to będzie wyglądać w sensie  logistyki  na  osiedlu.  A  on  mi mówi, że chyba będa musieli rozbudować śmietniki... Bardzo śmieszne.

A  ludzie  w  blokach  to jak maja sobie zorganizować przestrzeń na ta segregacje?  Ja mam malutka kuchnie. Butelki i tak wynoszę oddzielnie.

No ale gdzie ja postawię 3 kosze na śmieci?

I wszystko postawione na łbie.

Śniadanie i kolacja - czyli chrupkie pieczywo z brie light i pomidorem ze szczypiorkiem



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz