sobota, 13 kwietnia 2013

Dzień sto siedemdziesiąty drugi - Felinoterapia


Wiele osób mnie pyta - dlaczego w moim domu zagościły koty norweskie leśne (a wcześniej miałam  maine coona) a nie np. dachowce.

Wygląda jakby mi trochę odbiło? Nie chcę kota potrzebującego pomocy - tylko uparłam się na rasowca. Burżujka - już słyszałam. No nie - nie udało mi się zebrać kasy - uda mi się mam nadzieje do końca miesiąca. Zarobić tez muszę na obóz syna natychmiast...ale...
Kot w moim domu jest bardzo ważny. Bo to dopełnia jak gdyby dom. Drugi jest taki, że mój syn wymaga felinoterapii. Dwa koty sa dlatego, że lepiej sie wychowują. Są bardziej społeczne.
No ale wracając do powodów. Są one dwa.


  • alergia na sierść - jestem alergikiem - a te dwa gatunki maja podobno inną sierść  - przetestowane na mainecoonie. Dziś koty są u mnie drugi dzień i jeszcze ani razu nie kichnęłam. Więc można powiedzieć, że przetestowane tez na norwegach :). Pamiętajcie też, że nie tylko sierść kocia może być alergenem - lecz w większości przypadków to ślina kocia jest.
  • norweskie i maine coony są wyjątkowo psie i one są bohaterami felinoterapii głównie. Słyszycie o dogoterapii, o hipoterapii a jest jeszcze felinoterapia do kompletu. No jeszcze przydałyby się delfiny -ale niestety dorwać je można tylko w Szwecji i na Krymie.

Co to jest felinoterapia? Przeczytajcie tutaj :)

Kolacja - Hiszpańska (glutenowa) bułeczka z oliwkami i ziolami prowansalskimi. Nic specjalnego i odkrywczego. Ale miałam ochotę zjesc taka bułeczkę - bez niczego. Oliwki w środku wystarczają :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz