poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Dzień sto osiemdziesiąty ósmy - Dziwny początek długiego weekendu

Od rana ten dzień jest jakiś dziwny.  A raczej od wczoraj wieczora.
Najpierw w nocy rozmawiałam z człowiekiem, którego niby znam - ale ma jakiś kompleks - w sensie nie umie się przełamać ani zorganizować i szuka kogoś z kim mógłby zaśpiewać. I ma po prostu jedno marzenie - nagrać jeden cover.

Od słowa do słowa nawet oferował za to kasę. Kasę extra poza samymi kosztami zorganizowania tego. Prosił, żebym do tego projektu zaprosiła swoich śpiewająco - grających znajomych. Bardzo mnie to dziwiło, bo dość dużą kasę zaoferował. Oczywiście za zorganizowanie wszystkiego i to na um. o dzieło. A to dla mnie podstawa. Pomyślałam sobie - dlaczego nie - ja tam śpiewać nie potrafię - ale to o niego chodzi. Dlaczego facet ma nie spełnić swojego marzenia. Ale cały czas mnie coś dręczyło. Ostatnio dość często zawodzę się na ludziach - więc dałam sobie spokój do rana.
A rano co się okazało?  Że gość mnie wkręcił perfidnie. Bo niby chciał sprawdzić, jakich ma znajomych. Czy są pomocni itp. No jak tak można?????
No kurka wodna - chyba mam obecnie karmę weryfikowania znajomości.

Wczoraj z kolei jak wróciłam od mamy to tak w dobrym nastroju pomyślałam sobie, że od lat nie urządzałam swoich urodzin. A tak się składa, że mam w je maju. No i fajnie byłoby zaprosić parę osób do siebie do domu. No nie mam kasy na organizowanie imprez - ale zawsze można zorganizować tzw. składkowo żywieniową - zamiast np. giftów urodzinowych. No i od ucha do ucha mi uśmiech z buziaka nie schodził. No i wszystko pięknie i cudownie - ale tuz po odwiezieniu dziecka do szkoły - uśmiech mi zbladł - bo prawdopodobnie niestety na ta sobotę i dzień wcześniej co sobie zaplanowałam zapraszanie gości chyba będę mieć robotę. A że u mnie w kasa wiadomo jak jest - to chyba będę musiała odpuścić. Ale temat ma wrócić po długim weekendzie. Tak to jest z tym moim planowaniem.

No i jeszcze akcja poranna -pierwszy raz od wieków zaspałam z powodu snu. Nie dużo - bo tylko kwadrans, ale jednak. Śniło mi się, że jestem u siebie na wsi. I jest długi weekend. I jest fajnie i ciepło i zielono. Ale nagle okazało się, że nie przypilnowałam kotów i kotki mi uciekły. Zaczęłam ich szukać... i się obudziłam. Przez chwilę musiałam się zastanowić, czy dziś moje dziecko ma iść do szkoły. No tak  - pomyślałam - przecież całe dwa dni jeszcze są szkolne. Zebraliśmy się spóźnieni  Wyjechaliśmy z osiedla. A tu jak 10 kwietnia - pusto wszędzie. No cóż ja się tak dziwię, przecież to długi weekend - powtarzałam sobie. Cały czas gdzieś głęboko denerwując się czy nic mi się nie pozajaczkowało. No i kiedy dotarliśmy pod szkołę okazało się, że nie stoi tam ani jeden samochód. Byłam pewna, że coś mi się pomyliło. Ale zauważyłam, że drzwi do szkoły sa otwarte- więc weszliśmy.
A tam pani sprzątająca na moje dzień dobry odpowiada - Co pani tutaj robi?
Na szczęście, okazało się, że dzieci poszły na boisko - i pani w ten sposób chciała mi powiedzieć, żebym dziecka nie przebierała w szatni tylko zaprowadziła na tył szkoły :)

Wszytko jakieś dziwne. No to jak już wszystko dziś takie dziwne, to sobie wrzucę obraz, który namalowała moja mama - bo jestem pod wrażeniem wielkim jej talentu i cierpliwości - niniejszym narażając się mamie :)
Ale skoro dziwny dzień - to może dziwnie będzie i się nie narażę :)

Pejzaż zimowy, autor: BS


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz