Przesyłam Wam pozdrowienia z Reymontówki.
W pracy jestem, a nie odpoczywam.
Ale jednak w przerwie na kawę mogę zobaczyć kawałek Polski - gdzie jeszcze mnie nigdy wcześniej nie wywiało.
Mimo tego, że byłam bardzo sumienną uczennicą podczas lekcji języka polskiego, i prawdę mówiąc podobała m się twórczość Reymonta - to za cholerę nie miałam pojęcia, że z tych okolic pochodził. Nie wiem dlaczego zawsze kojarzył mi się bardziej z małopolską. No ale najwyraźniej Reymont staje mi co jakiś czas nieoczekiwanie na drodze.
Jakiś czas temu, w okolicach wsi wielkopolskiej, na którą jeżdżę - pokazano mi pałacyk w Kołaczkowie. I wtedy zaskoczona byłam bardzo, że właśnie w tych stronach ten pałacyk kupił w 1920 Reymont i mieszkał przez ostatnich 5 lat swojego życia. Za każdym razem kiedy jestem w tamtych okolicach przypomina mi się Ziemia Obiecana. Może dlatego, że własnie gdy tam jestem, to zazwyczaj po to, żeby uciec od całej cywilizacji i urbanizacji świata.
No a dziś... Dom Pracy Twórczej. I szkolenie dla ludzi, którzy są wykluczeni i szukają sposobu, aby wziąć los w swoje ręce. Może to dla nich jakiś znak. Może dla mnie też.
A sam Reymont urodził się w okolicach - lecz ten dworek kupiła dopiero jego żona za pieniądze z Nagrody Nobla. I za jej czasów ten dwór odżył. Czy istniałby dziś gdyby nie pieniądze z Nobla?
Dziś to centrum edukacyjne - kulturalne, ekologiczne... ale też amerykańscy wolontariusze wspomagają tu dzieci z domów dziecka i dzieci specjalnej troski...
Lubie takie miejsca...
Reymontówka 17.04.13 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz