sobota, 26 stycznia 2013

Dzień dziewięćdziesiąty szósty - Wodzona na pokuszenie

Wiedziałam, że przyjdzie taki dzień, że ciężko będę znosić dietę.
Przeszłam lekko przez święta bożonarodzeniowe. Przeszłam lekko przez Sylwestra i Nowy Rok.
No ale to co dziś mnie spotkało - to było prawdziwe wodzenie na pokuszenie.

Miał być dziś towarzyski dzień. Urodziny chrześniaka i spotkanie fejsbukowej grupy Zdrowo Podjeść.

Spotkanie takiej grupy polega na tym, że ludzie w ustalonym miejscu pojawiają się z przygotowanymi przez siebie potrawami. A potrawy te są niezwykłe. Tym razem inspiracja miały być filmy.
No to sobie wyobraźcie... Stół. I nie wiem ile potraw - ponad 50? Ręcznie robione czekoladki, tarty, chleb, smażone pomidory, canolli, musaka, samosa, mięso z łosia, niebieska zupa, pascha, sernik bez sera, czarnuszka, faszerowane papryki, zimne nóżki, ogórki curry, paella, sery własnej roboty, tarta fallafelowa, pieczone bakłażany, krem marchewkowy, kociołek grzybowy, chowder, śliwowica...

Można by jeszcze długo wymieniać.

Skręcało mnie. Dobrze, że dzieciak był ze mną - bo przynosiłam mu potrawę za potrawą - ciesząc się jej wyglądem i zapachem...

Z tego wszystkiego tak mnie strasznie głowa z głodu zaczęła bolec, że myślałam, że nie dojadę na urodziny.
No ale jakoś dotarłam. A tam... Mamo! Szpinakowe danie, sałatki, ciast naliczyłam chyba ze cztery a do tego tort...z żelkami! A i wino o pięknym zapachu :)

Co ja przeżyłam!

Z tego wszystkiego zapomniałam zrobić zdjęć swojemu  jedzeniu. Więc na deser wrzucam Wam zdjęcie tortu z żelkami :))))

Tort z żelkami 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz