Nie będę tu pisać o wszystkich wynalazkach i kombinacjach, które przyjmuje...
Ale poprzednim razem - w okolicach świąt - pomogło mi smarowanie się maścią Vaporub.
W związku z tym tuz przed położeniem się spać wysmarowałam sobie czoło, cały nos, szyję, okolice uszu.
Owinęłam się szalikiem. Założyłam na głowę gruba czapę narciarską z nausznikami. I próbowałam usnąć.
Męczyłam się kilka godzin. Kręciłam się strasznie. Wstawałam, kładłam, siadałam, przewalałam z boku na bok.
Udało mi się przespać ze 4 godziny. No i rano wstałam.
Przed prysznicem jeszcze łaziłam z całym "opakowaniem" na szyi i głowie. Az wreszcie to zdjęłam.
Oczom moim ukazał się na głowie kołtun. Kołtunisko raczej.
Zaczęłam to rozczesywać. Ale było tak posklejane maścią, że się nie udawało.
Poszłam pod prysznic i myjąc włosy liczyłam, że tam coś pomoże to cholerstwo i zmyć a później rozplatać.
Nie udawało się. Pobiegłam po płyn do naczyń i wylałam na łeb i nadal nic.
Zrobiło się późno, więc zdenerwowana, założyłam na mokra głowę ta narciarska czapę i zawiozłam dzieciaka do szkoły.
Wsiadłam w samochód i zaczęłam kombinować co mam zrobić.
Niedaleko szkoły był fryzjer - na szczęście otwarty od 8 rano. Poleciałam z nadzieja, że może tam mi ktoś pomoże. Rozczesywanie pod woda. Jakieś odzywki. Nic.
Czas mnie gonił.
Podjęłam decyzję.
Ścinamy.
Miałam włosy o długości za łopatki.
Mam włosy tuz za linie brody.
A cały mój błąd polegał na tym, że pierwszy raz podczas smarowania - nie związałam ich w kitkę.
Kolacja - Kruche liście sałaty lodowej z żółtym serem, papryką, ciecierzycą, białą fasolą i grahamką |
Obiad - Eskalopki z kurczaka z sosem z suszonymi pomidorami, puree z brokuła i surówką z parzonej czerwonej kapusty z jabłkiem i kiszonym ogórkiem |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz