Nie możemy się pozbierać po stracie przyjaciela.
I może to wyglądać okrutnie - ale dziś rozglądam się za nowym kotem.
Wynika to z tego, że powiedziałam dziecku kłamstwo - że kot odszedł a nie zdechł.
I jeśli chce, to możemy miec innego kotka.
Po za tym bardzo wierzę w Felinoterapię.
Cały wieczór spędziłam na rozmowach z hodowcami. Co tez nie należy do łatwych przeżyć - bo mam wrażenie, że próbują wciskać kity (np. chce kota z rodowodem - no to słyszę, że syn nie przypilnował i koty rodowodowe maja za szybko kolejny miot - wtedy rodowodu nie ma; albo pytam o rodziców i okazuje się że to kot syberyjski z maine coonem - ale podobne sa wiec weterynarz da rodowód; albo, że kot opuści hodowle po kastracji - czyli po kolejnych 9 mies. a teraz trzeba już zapłacić - a w zwyczaju jest to, że kot kastrowany jest już we właściwym domu - ale nie dostaje się po prostu rodowodu do tego czasu).
No i cena, cena, cena... to jest koszt przekraczający moje obecne możliwości - powyżej 15oo zł. Musze negocjować a i tak wykombinować z kosmosu ta kasę.
I jeszcze jedna rzecz istotna w związku z kotem - mam fioła na punkcie sprzątania! Ale od dwóch dni nawet nie zamiotłam mieszkania. Bo nie ma żwirku rozsypanego. Rzeczy do lodówki czy ze stołu sprzątam z oporem.
No bo co - kot i tak nic nie będzie zjadał i sierść też tam się nie dostanie....
Beznadziejnie jest....
Kolacja - Trójkąciki curry z sosem sweet chilli |
Obiad - Potrawka z kurczaka z kaszą pęczak i tymiankową cukinią |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz