środa, 2 stycznia 2013

Dzień siedemdziesiąty drugi - Kot

Nie mogłam wczoraj pisać...
Nie możemy się pozbierać po stracie przyjaciela.

I może to wyglądać okrutnie - ale dziś rozglądam się za nowym kotem.
Wynika to z tego, że powiedziałam dziecku kłamstwo - że kot odszedł a nie zdechł.
I jeśli chce, to możemy miec innego kotka.

Po za tym bardzo wierzę w Felinoterapię.

Cały wieczór spędziłam na rozmowach z hodowcami. Co tez nie należy do łatwych przeżyć - bo mam wrażenie, że próbują wciskać kity (np. chce kota z rodowodem - no to słyszę, że syn nie przypilnował i koty rodowodowe maja za szybko kolejny miot - wtedy rodowodu nie ma; albo pytam o rodziców i okazuje się że to kot syberyjski z maine coonem - ale podobne sa wiec weterynarz da rodowód; albo, że kot opuści hodowle po kastracji - czyli po kolejnych 9 mies. a teraz trzeba już zapłacić - a w zwyczaju jest to, że kot kastrowany jest już we właściwym domu - ale nie dostaje się po prostu rodowodu do tego czasu).

No i cena, cena, cena... to jest koszt przekraczający moje obecne możliwości - powyżej 15oo zł. Musze negocjować a i tak wykombinować z kosmosu ta kasę.

I jeszcze jedna rzecz istotna w związku z kotem - mam fioła na punkcie sprzątania! Ale od dwóch dni nawet nie zamiotłam mieszkania. Bo nie ma żwirku rozsypanego. Rzeczy do lodówki czy ze stołu sprzątam z oporem.
No bo co - kot i tak nic nie będzie zjadał i sierść też tam się nie dostanie....

Beznadziejnie jest....

Kolacja - Trójkąciki curry z sosem sweet chilli

Obiad - Potrawka z kurczaka z kaszą pęczak i tymiankową cukinią

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz