Nic w tym dziwnego. Normalne szkolenie. W sensie tematyki.
Bo nie w sensie miejsca.
Nigdy w życiu nie prowadziłam szkolenia w tak trudnych warunkach.
Wielkie pomieszczenie z wielkimi oknami. A w oknach pojedyncza szyba i wypadający kit.
Brak jakiegokolwiek ogrzewania. Za oknem minus 5 - w pomieszczeniu plus 5.
Kawa w trybie ekspresowym stygła.
Na dodatek musiałam pisać na kartach wyciętych z papieru pakowego. Niestety brakowało flipchartu.
Przyklejałam te arkusze do szyb. Liczyłam, że to będzie tez jakaś izolacja...
Byłam ubrana w puchową kurtkę, ciepłe buty, podwójne skarpetki, swetry, spodnie, czapkę, rękawiczki, szalik i jeszcze owinięta byłam poncho.
I gadałam i gadałam i gadałam...
Po wyjściu ze szkolenia musiałam przez dłuższy czas w samochodzie się odmrażać.
Nie było to wcale fajne - ale widząc efekty już w trakcie szkolenia - naprawdę czułam się uszczęśliwiona.
No ale mimo łykania zapobiegawczo tabletek przeciw grypie i wzmacniających - dziś te dni odchorowuje
:((((
II Śniadanie - Babeczki z jabłkiem prażonym |
Obiad - Befsztyk z duszoną cebulką, pieczonymi ziemniaczkami i mizeria z sosem koperkowo - jogurtowym |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz