sobota, 19 stycznia 2013

Dzień osiemdziesiąty dziewiąty - Po-szkoleniowa słabość

Prowadziłam przez kilka dni szkolenia.
Nic w tym dziwnego. Normalne szkolenie. W sensie tematyki.
Bo nie w sensie miejsca.

Nigdy w życiu nie prowadziłam szkolenia w tak trudnych warunkach.
Wielkie pomieszczenie z wielkimi oknami. A w oknach pojedyncza szyba i wypadający kit.
Brak jakiegokolwiek ogrzewania. Za oknem minus 5 - w pomieszczeniu plus 5.

Kawa w trybie ekspresowym stygła.

Na dodatek musiałam pisać na kartach wyciętych z papieru pakowego. Niestety brakowało flipchartu.
Przyklejałam te arkusze do szyb. Liczyłam, że to będzie tez jakaś izolacja...

Byłam ubrana w puchową kurtkę, ciepłe buty, podwójne skarpetki, swetry, spodnie, czapkę, rękawiczki, szalik i jeszcze owinięta byłam poncho.

I gadałam i gadałam i gadałam...

Po wyjściu ze szkolenia musiałam przez dłuższy czas w samochodzie się odmrażać.

Nie było to wcale fajne - ale widząc efekty już w trakcie szkolenia  - naprawdę czułam się uszczęśliwiona.

No ale mimo łykania zapobiegawczo tabletek przeciw grypie i wzmacniających - dziś te dni odchorowuje
:((((

II Śniadanie - Babeczki z jabłkiem prażonym


Obiad - Befsztyk z duszoną cebulką, pieczonymi ziemniaczkami
i mizeria z sosem koperkowo - jogurtowym





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz